sobota, 15 marca 2014

I'm afraid that it may be too late.

Co chwilę spoglądałem na jej wychudzoną twarz. Opatuliła się szczelnie cienki, czarnym swetrem i wbiła wzrok w szybę obok niej.
Cisza w samochodzie mnie zabijała. Wiedziałem, że jeśli się odezwę ona to przemilczy, wzruszy ramionami albo rzuci obojętną uwagę. Jedyne, o czym w tamtym momencie marzyłem to, uśmiech na jej twarzy i pogodny humor.
Nie zapowiadało się na to. Musiałem czekać kilka pieprzonych tygodni, żeby znowu zobaczyć ją taką, jak kiedyś! To mnie zabijało.
Zaparkowałem samochód na parkingu przed kinem. Żyłem cieniem nadziei, że może o tej nocy, coś ulegnie zmianie. Nie miałem pewności, czy jej się spodoba, a może ucieknie z płaczem albo wybuchnie. Wszystkiego mogłem się po niej spodziewać w tym czasie.
Giselle wysiadła z samochodu, zanim ja to zrobiłem. Zwinąłem koc z rulon i wsadziłem go pod pachę i również wysiadłem z pojazdu.
Brunetka przyglądała się napisie „ZAMKNIĘTE”. Jej smukła dłoń spoczywała na boku uda.
Podszedłem do niej w milczeniu i spróbowałem złapał dyskretnie jej dłoń, ale ona pośpiesznie założyła dłonie na piersi.
Westchnąłem i wyjąłem z kieszeni klucze do lokalu i ruszyłem do drzwi.
Przekręciłem klucz w zamku i, kiedy on ustąpił otworzyłem drzwi na całą szerokości i wyczekująco spojrzałem na Gigi.
Przeszywała mnie wzrokiem, który na zewnątrz wydawał się być, jak z kamienia, ale w środku był on kruchy, smutny i bezsilny.
Miałem wrażenie, że ona odpychała myśl o tym, że ktokolwiek może jej pomóc. Odpychała mnie.
Brunetka szybkim krokiem weszła do środka.
Było tam ciemno. Zapaliłem światła w bezpiecznikach.
-Mamy całe kino dla siebie, nie ma tu nikogo –oznajmiłem, udając, że jej postawa wcale mnie nie rusza.
Starałem się myśleć optymistycznie. Nie wiem, czy dobrze mi to wychodziło.
Giselle kiwnęła jedynie głową i rozglądnęła się po pomieszczeniu, w którym znajdował się Snack-Bar*.
-Wybierz co chcesz, ja zaraz wrócę –podrapałem się zakłopotany po karku i zostawiłem ją.
Wszedłem między sale kinowe szukając schodów przeciwpożarowych. Mam nadzieję, że film na dachu kina jej się spodoba, bo jeśli nie… To nie wiem, co mógłbym zrobić.
Wybrałem „Śniadanie u Tiffany’iego”. Wiem, że to jej ulubiony film i pierwszy, który obejrzeliśmy, jako oficjalna para. To miało być coś romantyczne i uważam, że to dobry pomysł, ale co na to ona?
Wszystko było przygotowane, dzięki Tom’owi. Naprawdę mi pomógł. Włączyłem projektor, który rzucił pierwszą scenę z filmu na ścianę budynku naprzeciwko. Zatrzymałem go i sprawdziłem godzinę na telefonie.
Było w pół do pierwszej, ale nie byłem zmęczony. Senność zastąpiła ekscytacja.
Kiedy stwierdziłem, że wszystko jest gotowe skierowałem się po nią do baru.
Stała tam trzymając w rękach duże pudełko popcornu i kubek Coli. Z kieszeni wystawała jej mała torebeczka żelków.
Podszedłem do niej i zabrałem popcorn.
-Oboje lubimy, prawda? –wyjęła z kieszeni żelki Haribo. 
Na jej twarzy pojawił się półuśmiech. Nagła zmiana humoru trochę mnie zaskoczyła, ale również ucieszyła.
Kiedy na mojej twarzy mimowolnie uformował się szeroki uśmiech ona do mnie mrugnęła.
Byłem zszokowany i miałem nie byłem pewny, ale miałem wrażenie, że chyba zacznie się układać.
Objąłem ją delikatnie w talii, ale dziewczyna wzdrygnęła się i odeszła w przód.
Chyba za wcześnie. Nie chciałem jej wystraszyć i psuć tego wieczoru, ale nie miałem pojęcie, dlaczego tak reaguje.
Poprowadziłem ją przez schody przeciwpożarowe na dach.
Kiedy zobaczyła kadr z filmu, projektor i widok z dachu na Los Angeles, zakryła dłonią usta, a ja wyłapałem tylko ciche „Wow”.
-To jest niesamowite –westchnęła rozglądając się. 
Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, więc jedynie się uśmiechnąłem.
Usiedliśmy na poduszkach i włączyłem projektor. Po kilku minutach jej głowa powoli opadła na mój tors, a ona przykryta kocem cicho wpatrywała się w postać Audrey Hepburn.
Nie liczyłem, że powie coś więcej. I tak dzisiejszy wieczór to postęp w porównaniu do całego dnia. Miałem nadzieję, że nic się nie zmieni. Chciałem ją z powrotem.
-To jest dziwne, że nadal jesteś przy mnie –mruknęła cicho.
Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Szczerze mówiąc, to zaskoczyła mnie.
-Dlaczego? –zapytałem tylko. 
Brunetka zagryzła nerwowo wargę i milczała. Czyli to by było na tyle. Jednak dało mi to do zrozumienia, że ona myśli o nas i, chyba, nic się między nami nie zmieniło. A może coś przeoczyłem?
-Odpycham cię na każdym kroku –stwierdziła pewnie. –Chciałabym być taka, jak kiedyś, ale coś mnie blokuje. Nie wiem, ile to potrwa i, ile będziesz musiał czekać, Harry.
-Będę czekać, tyle ile będzie trzeba –odparłem stanowczo.
Przecież to oczywiste, że będę!
-Boję się, że może być za późno –szepnęła.


*


Giselle nadal spała. Zalałem wodą kubek z torebką herbaty i spojrzałem na zegarek kuchenny.
Było w pół do jedenastej. Nie dziwiłem się, że dalej spała, ponieważ usnęła na końcówce filmu, w pół do trzeciej rano. Należał się jej sen.
Jednak nasza krótka wymiana zdań nadal szumiała w mojej głowie. Ona się poddawała? Nie! Nie zrobiłaby tego. Przecież sobie poradzimy, byłem tego pewien.
Oparłem się o blat i przeczesując dłonią włosy westchnąłem. Byłem tym zmęczony, a to dopiero drugi dzień. Nie wiedziałem, ile będę mógł wytrzymać.
Usłyszałem zgrzyt klamki, a potem mały brązowowłosy chłopczyk przebiegł przez korytarz do salonu i z krzykiem rzucił się na kanapę.
Z szeroko otwartymi oczami patrzyłem na dziecko, które bawiło się małym samochodzikiem w dłoni.
Nagle zza ściany wyłoniła się wysoka sylwetka Kendall, a zaraz za nią Khloe, którą zdążyłem poznać przed wyjazdem do Nowego Jorku.
Najbardziej dziwiła mnie obecność Ken, tutaj. Jakoś w szpitalu nie wykazywała zbytniego zainteresowania tym, co działo się z jej własną siostrą.
Byłem na nią zły, ale nie chciałem się kłócić, to był najmniejszy problem.
-Mason, kochanie, możesz się przymknąć? –zwróciła się do swojego syna z przesadną słodkością Khloe.
Jej syn posłał jej naburmuszone spojrzenie i usiadł po turecku na podłodze.
-Przepraszam cię –jej spojrzenie zawisło na mnie.
-Gigi śpi? –zapytała cicho Kendall.
-Naprawdę cię to obchodzi? –zakpiłem. 
Po prostu nie mogłem się powstrzymać.
-Ej, mała suczko, wstawaj! –krzyknęła na cały głos Khlo.
Ona nie robiła wielkiej sprawy z tego, że Gigi była chora. Chciała ją traktować normalnie, tak jakby nic się nie stało. Myślę, że w pewien sposób to mogło jej pomóc.
Nagle u szczytu schodów pojawił się brunetka z zaspaną miną i pofalowanymi włosami.
Jej oczy natychmiast szeroko się otworzyły, kiedy zobaczyła Ken.
Siostra uśmiechnęła się do niej blado, a ja dostrzegłem w oczach Gigi istną nienawiść, zaraz po tym, jak jej dłonie zwinięte w pięści zbielały. 
Żadnej bójki, błagam.
Posłałem przestraszone spojrzenie Khloe. Ta jedynie wzruszyła ramionami. Cudownie!


*Snack-Bar –bar z przekąskami.

Elie: Nie bijcie, błagam! Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać na ten rozdział i do tego jest tak cholernie krótki, ale po prostu nie miałam natchnienia, żeby coś napisać i wyszło takie „coś”. Nie wiem, dlaczego to publikuje, ale znowu czuje, że jestem Wam to winna. Poza tym, to jest do bani… Nic interesującego, żadnej akcji i w ogóle… Klęska.
Dziękuje za ostatnie komentarze, jesteście wspaniałe i mocno Was kocham!
Nie wiem, kiedy dodam nowy, ponieważ mam sporo na głowie, wliczając w to naukę… ;c
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to.
Cóż… Jedynie mogę jeszcze przeprosić Was za błędy, które pewnie się tu wkradły i zapytać, czy się Wam podobało?

Całusy ; *

piątek, 7 marca 2014

I've had enough. It's beyond me.


Siedziałem w poczekalni tępo wpatrując się w ścianę naprzeciwko. Było w pół do drugiej, a ja czekałem, aż pojawi się mama Giselle.
Obraz jej uderzającej Perrie cały czas widniał przed moimi oczami. Nie mogłem uwierzyć, że to stało się naprawdę. Przecież ona taka nie była. Znałem ją i… To nie była moja Gigi. Dziewczyna, którą poznałem była spokojna, może trochę niezależna, ale za to z niesamowitym poczuciem humoru.
Nie wdawała się w bójki, nie była wulgarna. Dlaczego się zmieniła? Co się stało? I czego nie dostrzegłem?
Jedyne, co zauważyłem to jej zmianę zewnętrzną. Zapadnięte policzki, worki pod oczami i obojętny wyraz twarzy. Byłem pewien, że to przez trasę, ale to chyba coś większego.
Nagle na końcu korytarza ujrzałem Sophię, która z założonymi dłońmi zmierzała w moją stronę.
Oderwałem wzrok do sali, w której znajdowała się Giselle już od pół godziny.
-Jak Perrie? –zapytałam, wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-Dobrze, ma tylko lekkiego siniaka, nic więcej –wzruszyła ramionami ospale. –A co z Gigi?
-Nadal jest w gabinecie –odparłem ciężko.
-Co się stało? –spytała po raz kolejny, kręcąc głową.
Westchnąłem głośno, kiedy usłyszałem, jak jakaś kobieta wywołuje moje imię.
Odwróciłem się i zobaczyłem mamę Gigi razem z jej tatą i Kendall.
Brunetka zmierzała za swoimi rodzicami z posępną miną, a potem spoczęła na krześle i wyjęła telefon.
Natomiast jej rodzice z przejętym wyrazem twarzy oczekiwali wyjaśnień ode mnie.
Było mi trudno o tym mówić, ponieważ to, co się stało nie pasowało do niej. I chociaż była moją dziewczyną, ile razy bym jej nie usprawiedliwiał to i tak się stało. Jedyne, czego mogę chcieć to wyjaśnień do niej.
Mama Giselle zszokowana słuchała tego, co do niej mówiłem.
Nagle z sali wyszedł lekarz, który przyjął Gigi.
-Pani jest mamą? –zapytał.
Kobieta kiwnęła głową, zaciskając dłonie w pięści.
-Nadgarstek jest zwichnięty, ale poważnych uszczerbków na zdrowiu nie ma. Podczas badania miałem problem z porozumieniem się z pani córką –oznajmił łysawy mężczyzna.
-Jaki problem? –zmarszczyła brwi.
Jego mina nie świadczyła o czymś dobrym. Czułem narastający skurcz w dolnej partii brzucha.
-Skonsultowałem się z psychiatrą –kontynuował. –Czeka na państwa w pokoju obok.
Fala gorąca oblała moje ciało. Przechodziłem fazę szoku. Po co psychiatra? Ona jest całkowicie zdrowa! Po prostu za dużo wypiła! Chciałem teraz z nią porozmawiać, chciałem, żeby mi to wyjaśniła i powiedziała, że to wielkie nieporozumienia. Jednak postanowiłem to odłożyć i wysłuchać, co ma do powiedzenia psychiatra.
-Zaczekaj na korytarzu, Harry –mama Giselle położyła dłoń na moim ramieniu i uśmiechnęła się blado.
-Nie, chcę tam wejść –powiedziałem stanowczo. 
-Nie sądzę, że chciałaby, żebyś to słyszał –stwierdziła cicho.
-Jestem tu dla niej i chcę wiedzieć, co się dzieje –odparłem dobitniej.
Kobieta westchnęła i kiwnęła głową.
Spojrzałem na Kendall, która z irytującą miną ściskała swój telefon.
-Mogę już iść? –zawołała.
-Nie, czekaj tu na nas –wycedziła jej mama.
-Świetnie –warknęła pod nosem.
-Jak w ogóle tak możesz? –podszedłem do niej zdenerwowany. –Twoja siostra prawdopodobnie jest chora, a ty masz to w dupie.
-Mam to gdzieś! Na pewno coś wymyśliła. Chcę, żeby wszystko się kręciło wokół niej –wypaliła.
Gdy to usłyszałem doznałem lekkiego wstrząsu. 
Wiedziałem, że nadal toczą ze sobą spór, ale nie sądziłem, że Ken może się zachować tak chamsko. Kiedy ją poznałem nie powiedziałbym, że jest taką… Suką. Gigi jest jej siostrą, a ona ma w dupie, jak się czuje albo, co mogło się stać. To wszystko, dlatego, że Giselle postawiła na swoim, dlatego, że odniosła sukces i zepchnęła Kendall na drugi plan, a ta nie może tego znieść.
-Później nie żałuj, że to ona będzie miała cię w dupie –splunąłem i wszedłem do środka.
Za biurkiem siedział mężczyzna w średnim wieku i dużymi okularami na nosie. W pomieszczeniu unosił się sterylny zapach. Na ścianach wisiały rozkładówki opisujące różne choroby psychiczne. Źle się tam czułem. Czarne myśli przechodziły mi przez myśli. Bałem się tego, co mogę tam usłyszeć. Jaką będzie miał diagnozę i, czy Gigi będzie musiała tu zostać. Co jej dolega i co najważniejsze, czy da się to leczyć. Miałem milion pytań, a narastający stres opanował mój mózg, który wynajdywał niedorzeczne scenariusze.
Naciągnąłem rękawy marynarki i oparłem się o ścianę.
-O co chodzi? –zapytała Kris.
Doktor poprawił swoje okulary i podniósł wzrok z pliku kartek.
-Podczas badania pani córki, lekarz nie mógł nawiązać z nią kontaktu –rozpoczął. –Poprosił mnie, żebym to sprawdził i muszę stwierdzić, że Giselle była niepoczytalna w trakcie tego incydentu. Przebadałem ją i podejrzewam chorobę dwubiegunową.
Moje źrenicy rozszerzyły się do granic możliwości słysząc nazwę choroby, o której dotąd nie słyszałem. Byłem zaskoczony tak samo, jak jej rodzice. Nie docierał do mnie fakt, że działo się to naprawdę. Ciągle myślałem, że to cholerny sen na jawie.
-Na czym polega? –odezwał się jej tata.
-Zaburzenia afektywne dwubiegunowe mają duży zakres pochodzeń. Niektóre są genetyczne, niektóre wywołane szokiem poporodowym, a jeszcze inne powstają na skutek ciągłego stresu i przemęczeń, które występują bardzo często. Brak wymuszonego snu, nieodpowiednie odżywianie, jest wiele przyczyn. Zgaduje, że to typ biorący się z ciągłego stresu. Nie zauważyli państwo zmian u córki w ciągu tego miesiąca lub kilku poprzednich? –zwrócił się do nich.
Brunetka ze skupieniem i lekkim przerażeniem słuchała tego, co mówił psychiatra.
-Nie widzieliśmy córki przez ten miesiąc, była w trasie… -wyjąkała blada.
-A pan? –spytał patrząc na mnie.
-Widziałem ją tylko raz –wymamrotałem.
-Wykazywała zmienne nastroje? Agresje, smutek na zmianę z radością? –dopytywał.
Od razu przypomniałem sobie ten incydent na kręgielni dzień przed nowym rokiem. To było wtedy, kiedy Gigi omal nie pobiła jakiegoś mężczyzny. Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, że jest coś nie tak? Dawała wyraźne znaki. Przecież, gdyby wszystko było z nią w porządku nie kiwnęłaby palcem na tamtego gościa. Poza tym mówiła mi, że brakuje jej snu i wszyscy wywierają na niej presje. Dlaczego to ignorowałem?
-Miesiąc temu, przed Sylwestrem… Gigi chciała pobić jakiegoś mężczyzna, była… Była bardzo agresywna i zażarta –mruknąłem po chwili namysłu.
-O mój Boże –westchnęła Kris, a Bruce objął swoją żonę ramieniem.
-Była wtedy pijana, nie sądziłem, że to coś poważnego –uniosłem się.
-Spokojnie –wtrącił lekarz. –Choroba dwubiegunowa charakteryzuje się zmiennymi nastrojami, tak jest powszechnie przyjęte. Jednakże warto mieć świadomość, że dzieli się ona na pewne typy i epizody. Wykryłem drugi typ, który charakteryzuje się objawami depresji i hipomanii trwających do trzech tygodni. Występują niezależnie, mogą się pojawić raz w roku albo kilka razy, nie jest do to przewidzenia.
Zrobił pauzę, obserwując nasze reakcje.
Natłok informacji sprawił, że popadałem w coraz większy szok i coraz bardziej czułem się nieswojo. Czułem obawę przed tym, jak to wszystko będzie teraz wyglądać i martwiłem się nią.
Nie dochodził do mnie fakt, że to wszystko, co się dzieje dotyczy Gigi.
To wszystko było poważne i teraz przynajmniej miałem pewność, że nie uderzyła Perrie celowo. Nie wiedziała, co robi. Wiedziałem, że ta trasa przyniesie coś okropnego, ale nie sądziłem, że tak to się skończy. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, jeszcze kilka godzin temu. Teraz wiemy, na czym stoimy. Chciałem dla niej, jak najlepiej, ale pogubiłem się w tym wszystkim. To było dla mnie za dużo.
-Czy to można wyleczyć? –zapytał jej ojciec, poprawiając swoje włosy.
-Niestety nie, choroba dwubiegunowa jest chorobą, jedynie do „zaleczenia” –wyjaśnił.
-W takim razie, co powinniśmy teraz zrobić? –odezwała się jej mama.
-Po pierwsze przepisze państwu odpowiednie leki, Giselle potrzebuje teraz opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie powinniście jej zostawiać samej i trzeba dopilnować, żeby brała te leki. Nie widzę potrzeby zamykania jej w psychiatryku, ponieważ nie jest w stanie zagrozić swojemu życiu lub osoby z jej otoczenia. Myślę, że epizod depresji potrwa jeszcze około dwóch tygodni, więc Giselle może wykazywać niechęć do swojego życia, to jest może mówić, że chce popełnić samobójstwo itp. –dodał wypisując receptę.
Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak Gigi wypowiada te słowa. Nie mogę wyobrazić sobie, że chciałaby to zrobić. Ale wiedziałem, że gdyby była sobą to nie przeszłoby jej przez myśl, żeby coś takiego powiedzieć. Choroba przejęła nad nią kontrolę.
-Leki niech zacznie zażywać od jutra –oznajmił.-Najlepiej niech zajmują się nią najbliższe osoby, ale niech będzie ich stosunkowo mało. Do tego muszą państwo powiedzieć jej, o chorobie.



*


Następnego dnia

W domu panowała ponura i melancholijna cisza.
Giselle spała na kanapie przykryta cienkim kocem. Wiadomość o tym, że jest chora przyjęła ze spokojem, ale widziałem, że jest tym załamana. Jej mama proponowała, że przeprowadzi się do niej na kilka dni, ale ona chciała jedynie, żebym to ja był z nią. Od razu cieplej mi się na sercu zrobiło. To był „coś”, ponieważ nie wykazywała żadnych emocji. Była cicha, obojętna i chłodna dla wszystkich dookoła. Nadal to był dla niej szok tak samo, jak dla mnie. Nie wiedziałem, jak się przy niej zachowywać, ale nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby ją zostawić. To było wielkie zdziwienie dla jej mamy, która myślała, że zwieje przestraszony tym, co się dzieje. Ale ja podjąłem się tego i obiecałem jej, że będę się nią opiekować.
Od dzisiaj miała zacząć przyjmować setki tabletek. Stabilizatory nastroju, leki  przeciwpsychotyczne i uspokajające. Kiedy zauważymy poprawę, należy je stopniowo odstawiać, aż wszystko się ustabilizuje i Gigi wróci do siebie. Tylko to trzymało mnie przy nadziei, że wszystko może być, jak dawniej.
Tęskniłem za dawną nią. Chciałem usłyszeć z jej ust „kocham cię”, dotknąć jej dłoni, pocałować ją. Ona mnie odpychała. Potrzebowała mojej obecności, ale trzymała się na dystans, jakby mnie nie znała. To cholernie bolało, ale starałem się to ignorować. Wiedziałem, że wszystko wróci do normy, ale ile to mogło trwać?
Za oknem było ciemno, siedziałem przy Giselle i tępo wpatrywałem się w wyłączony telewizor.
Nagle dziewczyna niespokojnie się poruszyła, a po chwili usiadła na łóżku.
Przetarła zaspane oczy i przeciągnęła się. 
-Jak się czujesz? –zapytałem cicho.
Dziewczyna spojrzała na mnie przelotnie, ale milczała. Wstała z sofy i skierowała się do kuchni.
Westchnąłem bezsilnie i podparłem ręką głowę.
Tak zachowywała się cały czas. Mało, co się odzywała.
Usłyszałem, jak wyjmuje z szuflady tabletki i nalewa do szklanki wody.
Chciałem jej pomóc i miałem świadomość, że ona o tym wiedziała, ale była obojętna na moją osobę. Chciałem, żeby ktoś powiedział mi, że wszystko będzie dobrze.
-Cholera –zaklęła cicho.
Wstałem z kanapy i ruszyłem do niej.
Brunetka pochylała się nad blatem, podpierając dłońmi głowę po obu stronach.
Kiedy wyczuła moją obecność podniosła głowę i obdarzyła mnie swoim obojętnym, a zarazem poirytowanym spojrzeniem.
-Wzięłam złe tabletki –oznajmiła chłodno i rzuciła ulotkę w moją stronę. 
Ująłem pognieciony papierek w dłonie i wyprostowałem go.
Na górze kartki rzucił mi się w oczy napis: „DZIAŁANIA NIEPORZĄDANE”.
Bezsenność, rozdrażnienie, trzęsące się dłonie etc. „Nie zażywać na noc”.
W pewnym sensie ją rozumiałem. Ta sytuacja była dla niej nowa, wszystko było inaczej. Początki zawsze są trudne, później będzie tylko lepiej.
-Nic się nie stało, Gigi –próbowałem załagodzić sytuacje.
-Mam tego dość! –wrzasnęła. –To mnie przerasta, Harry!
Przetarła dłońmi twarz i ruszyła na górę do pokoju.


*

Dochodziła północ. Przechodząc przez korytarz na piętrze dostrzegłem, przez uchylone drzwi, że Gigi siedzi na parapecie i wpatruje się w widok za oknem. Wiedziałem, że się męczy i nie może usnąć. Postanowiłem coś zrobić i pokazać jej, że nie jest sama. Nikt jeszcze tego nie zrobił. Jej rodzice odwiedzali ją codziennie i mówili jej ciągle te gówna, w które pewnie sami nie wierzyli. Ja tylko chciałem, że wiedziała, iż jestem tu dla niej i chce jej pomóc.
Miałem już pomysł, nawet zrealizowany. Miałem znajomego, który był właścicielem kina na przedmieściach. Jednak nie chciałem jej zabierać do kina, na jakiś głupi film. Miałem bardziej oryginalny pomysł i byłem pewien, że jej się spodoba.
-Ubieraj się –oznajmiłem, wchodząc do pokoju.
Przekręciła głowę powoli w moją stronę i pytająco na mnie spojrzała.
-Co? 
-No ubieraj się –powtórzyłem. –Wychodzimy.
-Nie żartuj, jest prawie dwunasta –westchnęła.
-Cudownie, ale wychodzimy za dziesięć minut –klasnąłem w dłonie. –Czekam na dole.
Niespodzianka musiała się udać.



Elie: Witajcie moje skarbki! Wchodzimy w mroczną i raczej smutną część „Famous”. Nie wiem, czy Wam się spodoba, ale na to liczę. Wiem, że ten rozdział jest nudnawy, ale obiecuje Wam, że się rozkręci. A tak w ogóle to, co o tym wszystkim sądzicie? Jak widzicie, Gigi jest chora i na razie wszystko olewa. Później się przekonacie, czy ten związek przetrwa.
Jak sądzicie, co za niespodziankę przygotował Harry? Macie jakieś domysły?
Dziewczyny proszę komentujcie, muszę wiedzieć, ile Was jest i przede wszystkim, czy się podoba.
Przepraszam za ewentualne błędy ;c
A i jeszcze jedno! Pewnie wiecie, że prowadzę bloga wspólnie z Izą. Zajrzyjcie może i ta historia Wam się spodoba. W zakładkach możecie znaleźć „Bosses”.
I zapraszam Was do obejrzenia zwiastuna!

Całusy ; *




środa, 5 marca 2014

What will happen when you change the "BOSSES"

Mam zaszczyt Was zaprosić na mojego nowego bloga, którego prowadzę z moim przyjaciółką. 
Mam nadzieję, że zajrzycie i może ta historia przypadnie Wam do gustu! 
Całusy ; *