Siedziałem
w poczekalni tępo wpatrując się w ścianę naprzeciwko. Było w pół do drugiej, a
ja czekałem, aż pojawi się mama Giselle.
Obraz
jej uderzającej Perrie cały czas widniał przed moimi oczami. Nie mogłem
uwierzyć, że to stało się naprawdę. Przecież ona taka nie była. Znałem ją i… To
nie była moja Gigi. Dziewczyna, którą poznałem była spokojna, może trochę
niezależna, ale za to z niesamowitym poczuciem humoru.
Nie
wdawała się w bójki, nie była wulgarna. Dlaczego się zmieniła? Co się stało? I
czego nie dostrzegłem?
Jedyne,
co zauważyłem to jej zmianę zewnętrzną. Zapadnięte policzki, worki pod oczami i
obojętny wyraz twarzy. Byłem pewien, że to przez trasę, ale to chyba coś
większego.
Nagle
na końcu korytarza ujrzałem Sophię, która z założonymi dłońmi zmierzała w moją
stronę.
Oderwałem
wzrok do sali, w której znajdowała się Giselle już od pół godziny.
-Jak
Perrie? –zapytałam, wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-Dobrze,
ma tylko lekkiego siniaka, nic więcej –wzruszyła ramionami ospale. –A co z
Gigi?
-Nadal
jest w gabinecie –odparłem ciężko.
-Co
się stało? –spytała po raz kolejny, kręcąc głową.
Westchnąłem
głośno, kiedy usłyszałem, jak jakaś kobieta wywołuje moje imię.
Odwróciłem
się i zobaczyłem mamę Gigi razem z jej tatą i Kendall.
Brunetka
zmierzała za swoimi rodzicami z posępną miną, a potem spoczęła na krześle i
wyjęła telefon.
Natomiast
jej rodzice z przejętym wyrazem twarzy oczekiwali wyjaśnień ode mnie.
Było
mi trudno o tym mówić, ponieważ to, co się stało nie pasowało do niej. I chociaż
była moją dziewczyną, ile razy bym jej nie usprawiedliwiał to i tak się stało.
Jedyne, czego mogę chcieć to wyjaśnień do niej.
Mama
Giselle zszokowana słuchała tego, co do niej mówiłem.
Nagle
z sali wyszedł lekarz, który przyjął Gigi.
-Pani
jest mamą? –zapytał.
Kobieta
kiwnęła głową, zaciskając dłonie w pięści.
-Nadgarstek
jest zwichnięty, ale poważnych uszczerbków na zdrowiu nie ma. Podczas badania
miałem problem z porozumieniem się z pani córką –oznajmił łysawy mężczyzna.
-Jaki
problem? –zmarszczyła brwi.
Jego
mina nie świadczyła o czymś dobrym. Czułem narastający skurcz w dolnej partii
brzucha.
-Skonsultowałem
się z psychiatrą –kontynuował. –Czeka na państwa w pokoju obok.
Fala
gorąca oblała moje ciało. Przechodziłem fazę szoku. Po co psychiatra? Ona jest
całkowicie zdrowa! Po prostu za dużo wypiła! Chciałem teraz z nią porozmawiać,
chciałem, żeby mi to wyjaśniła i powiedziała, że to wielkie nieporozumienia.
Jednak postanowiłem to odłożyć i wysłuchać, co ma do powiedzenia psychiatra.
-Zaczekaj
na korytarzu, Harry –mama Giselle położyła dłoń na moim ramieniu i uśmiechnęła
się blado.
-Nie,
chcę tam wejść –powiedziałem stanowczo.
-Nie
sądzę, że chciałaby, żebyś to słyszał –stwierdziła cicho.
-Jestem
tu dla niej i chcę wiedzieć, co się dzieje –odparłem dobitniej.
Kobieta
westchnęła i kiwnęła głową.
Spojrzałem
na Kendall, która z irytującą miną ściskała swój telefon.
-Mogę
już iść? –zawołała.
-Nie,
czekaj tu na nas –wycedziła jej mama.
-Świetnie
–warknęła pod nosem.
-Jak
w ogóle tak możesz? –podszedłem do niej zdenerwowany. –Twoja siostra
prawdopodobnie jest chora, a ty masz to w dupie.
Gdy
to usłyszałem doznałem lekkiego wstrząsu.
Wiedziałem,
że nadal toczą ze sobą spór, ale nie sądziłem, że Ken może się zachować tak
chamsko. Kiedy ją poznałem nie powiedziałbym, że jest taką… Suką. Gigi jest jej
siostrą, a ona ma w dupie, jak się czuje albo, co mogło się stać. To wszystko,
dlatego, że Giselle postawiła na swoim, dlatego, że odniosła sukces i zepchnęła
Kendall na drugi plan, a ta nie może tego znieść.
Za
biurkiem siedział mężczyzna w średnim wieku i dużymi okularami na nosie. W
pomieszczeniu unosił się sterylny zapach. Na ścianach wisiały rozkładówki
opisujące różne choroby psychiczne. Źle się tam czułem. Czarne myśli przechodziły
mi przez myśli. Bałem się tego, co mogę tam usłyszeć. Jaką będzie miał diagnozę
i, czy Gigi będzie musiała tu zostać. Co jej dolega i co najważniejsze, czy da
się to leczyć. Miałem milion pytań, a narastający stres opanował mój mózg, który
wynajdywał niedorzeczne scenariusze.
Naciągnąłem
rękawy marynarki i oparłem się o ścianę.
-O
co chodzi? –zapytała Kris.
Doktor
poprawił swoje okulary i podniósł wzrok z pliku kartek.
-Podczas
badania pani córki, lekarz nie mógł nawiązać z nią kontaktu –rozpoczął. –Poprosił
mnie, żebym to sprawdził i muszę stwierdzić, że Giselle była niepoczytalna w
trakcie tego incydentu. Przebadałem ją i podejrzewam chorobę dwubiegunową.
Moje
źrenicy rozszerzyły się do granic możliwości słysząc nazwę choroby, o której
dotąd nie słyszałem. Byłem zaskoczony tak samo, jak jej rodzice. Nie docierał
do mnie fakt, że działo się to naprawdę. Ciągle myślałem, że to cholerny sen na
jawie.
-Na
czym polega? –odezwał się jej tata.
-Zaburzenia
afektywne dwubiegunowe mają duży zakres pochodzeń. Niektóre są genetyczne, niektóre
wywołane szokiem poporodowym, a jeszcze inne powstają na skutek ciągłego stresu
i przemęczeń, które występują bardzo często. Brak wymuszonego snu,
nieodpowiednie odżywianie, jest wiele przyczyn. Zgaduje, że to typ biorący się
z ciągłego stresu. Nie zauważyli państwo zmian u córki w ciągu tego miesiąca lub
kilku poprzednich? –zwrócił się do nich.
-Nie
widzieliśmy córki przez ten miesiąc, była w trasie… -wyjąkała blada.
-A
pan? –spytał patrząc na mnie.
-Widziałem
ją tylko raz –wymamrotałem.
-Wykazywała
zmienne nastroje? Agresje, smutek na zmianę z radością? –dopytywał.
Od
razu przypomniałem sobie ten incydent na kręgielni dzień przed nowym rokiem. To
było wtedy, kiedy Gigi omal nie pobiła jakiegoś mężczyzny. Dlaczego wcześniej nie
zauważyłem, że jest coś nie tak? Dawała wyraźne znaki. Przecież, gdyby wszystko
było z nią w porządku nie kiwnęłaby palcem na tamtego gościa. Poza tym mówiła
mi, że brakuje jej snu i wszyscy wywierają na niej presje. Dlaczego to
ignorowałem?
-Miesiąc
temu, przed Sylwestrem… Gigi chciała pobić jakiegoś mężczyzna, była… Była
bardzo agresywna i zażarta –mruknąłem po chwili namysłu.
-O
mój Boże –westchnęła Kris, a Bruce objął swoją żonę ramieniem.
-Była
wtedy pijana, nie sądziłem, że to coś poważnego –uniosłem się.
-Spokojnie
–wtrącił lekarz. –Choroba dwubiegunowa charakteryzuje się zmiennymi nastrojami,
tak jest powszechnie przyjęte. Jednakże warto mieć świadomość, że dzieli się
ona na pewne typy i epizody. Wykryłem drugi typ, który charakteryzuje się
objawami depresji i hipomanii trwających do trzech tygodni. Występują
niezależnie, mogą się pojawić raz w roku albo kilka razy, nie jest do to
przewidzenia.
Zrobił
pauzę, obserwując nasze reakcje.
Natłok
informacji sprawił, że popadałem w coraz większy szok i coraz bardziej czułem
się nieswojo. Czułem obawę przed tym, jak to wszystko będzie teraz wyglądać i
martwiłem się nią.
Nie
dochodził do mnie fakt, że to wszystko, co się dzieje dotyczy Gigi.
To
wszystko było poważne i teraz przynajmniej miałem pewność, że nie uderzyła
Perrie celowo. Nie wiedziała, co robi. Wiedziałem, że ta trasa przyniesie coś
okropnego, ale nie sądziłem, że tak to się skończy. Wszystko wydawało się być
na swoim miejscu, jeszcze kilka godzin temu. Teraz wiemy, na czym stoimy.
Chciałem dla niej, jak najlepiej, ale pogubiłem się w tym wszystkim. To było
dla mnie za dużo.
-Czy
to można wyleczyć? –zapytał jej ojciec, poprawiając swoje włosy.
-Niestety
nie, choroba dwubiegunowa jest chorobą, jedynie do „zaleczenia” –wyjaśnił.
-W
takim razie, co powinniśmy teraz zrobić? –odezwała się jej mama.
-Po
pierwsze przepisze państwu odpowiednie leki, Giselle potrzebuje teraz opieki
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie powinniście jej zostawiać samej i
trzeba dopilnować, żeby brała te leki. Nie widzę potrzeby zamykania jej w
psychiatryku, ponieważ nie jest w stanie zagrozić swojemu życiu lub osoby z jej
otoczenia. Myślę, że epizod depresji potrwa jeszcze około dwóch tygodni, więc
Giselle może wykazywać niechęć do swojego życia, to jest może mówić, że chce
popełnić samobójstwo itp. –dodał wypisując receptę.
Nawet
nie potrafię sobie wyobrazić, jak Gigi wypowiada te słowa. Nie mogę wyobrazić
sobie, że chciałaby to zrobić. Ale wiedziałem, że gdyby była sobą to nie
przeszłoby jej przez myśl, żeby coś takiego powiedzieć. Choroba przejęła nad
nią kontrolę.
-Leki
niech zacznie zażywać od jutra –oznajmił.-Najlepiej niech zajmują się nią
najbliższe osoby, ale niech będzie ich stosunkowo mało. Do tego muszą państwo
powiedzieć jej, o chorobie.
*
Następnego dnia
W
domu panowała ponura i melancholijna cisza.
Giselle
spała na kanapie przykryta cienkim kocem. Wiadomość o tym, że jest chora
przyjęła ze spokojem, ale widziałem, że jest tym załamana. Jej mama proponowała,
że przeprowadzi się do niej na kilka dni, ale ona chciała jedynie, żebym to ja
był z nią. Od razu cieplej mi się na sercu zrobiło. To był „coś”, ponieważ nie
wykazywała żadnych emocji. Była cicha, obojętna i chłodna dla wszystkich
dookoła. Nadal to był dla niej szok tak samo, jak dla mnie. Nie wiedziałem, jak
się przy niej zachowywać, ale nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby ją
zostawić. To było wielkie zdziwienie dla jej mamy, która myślała, że zwieje
przestraszony tym, co się dzieje. Ale ja podjąłem się tego i obiecałem jej, że
będę się nią opiekować.
Od
dzisiaj miała zacząć przyjmować setki tabletek. Stabilizatory nastroju, leki przeciwpsychotyczne
i uspokajające. Kiedy zauważymy poprawę, należy je stopniowo odstawiać, aż
wszystko się ustabilizuje i Gigi wróci do siebie. Tylko to trzymało mnie przy
nadziei, że wszystko może być, jak dawniej.
Tęskniłem
za dawną nią. Chciałem usłyszeć z jej ust „kocham cię”, dotknąć jej dłoni,
pocałować ją. Ona mnie odpychała. Potrzebowała mojej obecności, ale trzymała
się na dystans, jakby mnie nie znała. To cholernie bolało, ale starałem się to
ignorować. Wiedziałem, że wszystko wróci do normy, ale ile to mogło trwać?
Za
oknem było ciemno, siedziałem przy Giselle i tępo wpatrywałem się w wyłączony
telewizor.
Przetarła
zaspane oczy i przeciągnęła się.
-Jak
się czujesz? –zapytałem cicho.
Dziewczyna
spojrzała na mnie przelotnie, ale milczała. Wstała z sofy i skierowała się do
kuchni.
Westchnąłem
bezsilnie i podparłem ręką głowę.
Tak
zachowywała się cały czas. Mało, co się odzywała.
Usłyszałem,
jak wyjmuje z szuflady tabletki i nalewa do szklanki wody.
Chciałem
jej pomóc i miałem świadomość, że ona o tym wiedziała, ale była obojętna na
moją osobę. Chciałem, żeby ktoś powiedział mi, że wszystko będzie dobrze.
-Cholera
–zaklęła cicho.
Wstałem
z kanapy i ruszyłem do niej.
Brunetka
pochylała się nad blatem, podpierając dłońmi głowę po obu stronach.
Kiedy
wyczuła moją obecność podniosła głowę i obdarzyła mnie swoim obojętnym, a
zarazem poirytowanym spojrzeniem.
Ująłem
pognieciony papierek w dłonie i wyprostowałem go.
Na
górze kartki rzucił mi się w oczy napis: „DZIAŁANIA NIEPORZĄDANE”.
Bezsenność,
rozdrażnienie, trzęsące się dłonie etc. „Nie zażywać na noc”.
W
pewnym sensie ją rozumiałem. Ta sytuacja była dla niej nowa, wszystko było
inaczej. Początki zawsze są trudne, później będzie tylko lepiej.
-Nic
się nie stało, Gigi –próbowałem załagodzić sytuacje.
-Mam
tego dość! –wrzasnęła. –To mnie przerasta, Harry!
Przetarła
dłońmi twarz i ruszyła na górę do pokoju.
*
Dochodziła
północ. Przechodząc przez korytarz na piętrze dostrzegłem, przez uchylone
drzwi, że Gigi siedzi na parapecie i wpatruje się w widok za oknem. Wiedziałem,
że się męczy i nie może usnąć. Postanowiłem coś zrobić i pokazać jej, że nie
jest sama. Nikt jeszcze tego nie zrobił. Jej rodzice odwiedzali ją codziennie i
mówili jej ciągle te gówna, w które pewnie sami nie wierzyli. Ja tylko
chciałem, że wiedziała, iż jestem tu dla niej i chce jej pomóc.
Miałem
już pomysł, nawet zrealizowany. Miałem znajomego, który był właścicielem kina
na przedmieściach. Jednak nie chciałem jej zabierać do kina, na jakiś głupi
film. Miałem bardziej oryginalny pomysł i byłem pewien, że jej się spodoba.
Przekręciła
głowę powoli w moją stronę i pytająco na mnie spojrzała.
-Co?
-No
ubieraj się –powtórzyłem. –Wychodzimy.
-Nie
żartuj, jest prawie dwunasta –westchnęła.
-Cudownie,
ale wychodzimy za dziesięć minut –klasnąłem w dłonie. –Czekam na dole.
Niespodzianka
musiała się udać.
Elie:
Witajcie moje skarbki! Wchodzimy w mroczną i raczej smutną część „Famous”. Nie
wiem, czy Wam się spodoba, ale na to liczę. Wiem, że ten rozdział jest nudnawy,
ale obiecuje Wam, że się rozkręci. A tak w ogóle to, co o tym wszystkim
sądzicie? Jak widzicie, Gigi jest chora i na razie wszystko olewa. Później się
przekonacie, czy ten związek przetrwa.
Jak
sądzicie, co za niespodziankę przygotował Harry? Macie jakieś domysły?
Dziewczyny
proszę komentujcie, muszę wiedzieć, ile Was jest i przede wszystkim, czy się
podoba.
Przepraszam
za ewentualne błędy ;c
A
i jeszcze jedno! Pewnie wiecie, że prowadzę bloga wspólnie z Izą. Zajrzyjcie
może i ta historia Wam się spodoba. W zakładkach możecie znaleźć „Bosses”.
I
zapraszam Was do obejrzenia zwiastuna!
Całusy
; *
o kurcze, tego się nie spodziewałam ,czekam na next
OdpowiedzUsuńMega!
OdpowiedzUsuńCudoooo!
OdpowiedzUsuńW dzien przecztalam wszystkie rozdzialy i jestem zachwycona, od teraz masz nowa czytelniczke, nie moge doczekac sie nn rozdzialu. - Gabi
OdpowiedzUsuńCudowny, ale lekko przygnębiający ;)
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się takiego obrotu akcji ! ale oczywiście rozdział jest rewelacyjny mam nadzieję, że Harry wymyśli coś ... romantycznego hahah i że wszystko się dobrze potoczy ;)) xx
OdpowiedzUsuńCholera jasna jak ja nienawidzę tej pierdolonej Ken. Jebana cipa no normalnie tylko zastrzelić. Matkooo niech ona lepiej już nie występuje w tym opowiadaniu, bo umrę na jakąś chorobę psychiczną. Totalna zdzira.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Harry nie zostawił Gigi chociaż to było do przewidzenia. On ją kocha jak szalony i jestem pewna, że ona go również. Jestem ciekawa co takiego wymyślił i gdzie ją zabierze.
Mam cichą nadzieję, że Perrie wybaczy Gigi, przecież to nie jej wina, prawda? No i mam nadzieję, że Gigi wyjdzie z tego i przestanie być taka oschła (chociaż to nie jej wina).
Rozdział jest cudowny, Elli <3
Pozdrawiam i życzę weny xx
Podoba mi się! Bardzo oryginalny pomysł, ale też trudny mam nadzieję, że dasz radę.
OdpowiedzUsuńHarry, oh ... to musi być prawdziwa miłość, tylko że ta miłość zawsze jeszcze wszystko przetrwa. Pytanie, czy Harry będzie miał wystarczająco dużo sił, by być przy niej bezustannie i kochać ją, nawet, gdy ona nie okażę mu tego.
Ken, to po prostu siostra jakiej świat by nie chciał słów na nią brak, a język szkoda sobie tępić.
Gdzie ją zabiera? O to jest pytanie..
Czekam! :) xx
Dalej proszę
OdpowiedzUsuńcudnie piszesz <3 w jedną noc przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę się doczekać reszty <3
OdpowiedzUsuń