środa, 26 lutego 2014

That's not me. I literally don't know who I am? I get so lonely.




Styczeń upłynął bardzo szybko. Szybciej, niż mi się wydawało. Niestety (albo stety) trasa została zrealizowana. Sprzedaż biletów poszła bardzo szybko, a ja sama byłam bardzo podekscytowana tym, co się dzieje, a także trochę zagubiona.
Może zacznijmy od początku. Kim urodziła North, śliczną córeczką, którą miałam okazje przytulić tylko raz. Była zdrowa i to było najważniejsze.
Harry, kiedy dowiedział się, że jednak muszę wyjechać był zawiedziony, chociaż wiedziałam, że też cieszył się moim powodzeniem. Wiedziałam, co czuł, ponieważ po tym niesamowitym sylwestrze też nie chciałam się z nim rozstawać. Chłopcy mieli teraz wolne, więc Harry obiecał, że odwiedzi mnie w połowie miesiąca.
Z samego początku byłam bardzo podekscytowana tym, co się będzie działo przez ten miesiąc. Nie mogłam się, wręcz doczekać. Szkoda, że wtedy nie wiedziałam, jak bardzo, ten miesiąc okaże się okropny.
Cóż… Próby trwały w nieskończoność. W nocy nie było mowy o spaniu, w dzień tym bardziej. Na jedzenie też nie było czasu i zaczęło się koncertowanie na pusty żołądek. Stres i presja, którą wywoływały media i osoby z otoczenia były nie do zniesienia. Byłam, jak tykająca bomba, która nie znała daty ani godziny wybuchu. Wydzierałam się na wszystkich dookoła bez powodu.
Usypiałam na stojąco. Moim posiłkiem była mocna kawa i tabletki, które mnie lekko pobudzały. To był straszny czas, a przerwy między koncertami, kiedy mogłam się zrelaksować trwały 1-2 dni. Wtedy całe dnie i noce potrafiłam przespać i nikt nie mógł mnie obudzić.
Długo czekałam na dzień, w którym odwiedzi mnie Harry. Było to w Miami. Prawdziwa niespodzianka!
-Laszlo, gdzie jest Lauren? –zapytałam opierając się o stojak od mikrofonu. –Nie możemy bez niej zacząć?
Brunet poprawił swoje okulary i ze zdenerwowania zaczął bawić się guzikiem od koszuli.
Westchnęłam poirytowana.
-Jeśli zaraz się nie pojawi… -zaczęłam mamrotać pod nosem, kiedy ujrzałam, jak na salę wchodzi Harry.
Butelka wody wypadła mi z ręki, a ja rzuciłam się do biegu.
Zbiegłam ze sceny i zaczęłam biec między rzędami foteli wprost w ramiona bruneta. Chłopak zaśmiał się i przytulił mnie do siebie, okręcając wokół własnej osi.
Od razu humor mi się poprawił. To było cudowne uczucie mieć przy sobie kogoś bliskiego.
-Znajdziesz czas na lunch dla swojego chłopaka, bussywoman*? –spytał Harry unosząc figlarnie brwi. 
-Jakbym śmiała nie? –położyłam dłoń na klatce piersiowej i udałam zaskoczenie.
-Gigi, ale Lauren zaraz… -odezwał się cicho Laszlo, sprawdzając godzinę na telefonie.
-Spóźniła się –wtrąciłam grzecznie. –Będę za pół godziny, należy mi się chwila przerwy.
Laszlo mimo tego, że jest totalną ciotą czasami krył mnie, kiedy chciałam gdzieś wyjść sama albo w tym przypadku z Harry’m. Od razu dzwonił do mnie, kiedy w zasięgu jego  wzrok była Lauren i wymyślał gadkę-szmatkę, żeby ją zatrzymać. W tym przypadku było tak samo.
Niestety to był tylko jeden, kiedy Harry mnie odwiedził. I tak byłam wtedy najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Przez ten czas mój nastrój zmieniał się kilka razy dziennie. Z początku tego nie dostrzegłam, ale później zaczęło się to robić uciążliwe.
Jednego dnia tak bardzo źle się czułam, że odwołaliśmy koncert. Został on przeniesiony na drugi dzień, więc trasa opóźniła się o dwa dni.
Wtedy prawie poniosłam klęskę. Urodziny Harry’ego były pierwszego, a dokładnie tego dnia kończyła się trasa. Koncert zaczynał się o szóstej po południu w Los Angeles. Byłam załamana tym, że nie dam rady się pojawić.
Poradziłam się Perrie. Wymyśliłyśmy pewien plan. Harry nie chciał żadnych urodzin, ale chłopcy przekonali go, że zrobią mu imprezę w jednym z klubów w LA. Pomyślałam, że jeśli się zepnę do przyjadę.
Ale nie mówiłam nic Harry’emu. Temat urodzin omijałam szerokim łukiem.
W międzyczasie kupiłam mu prezent. To było szalone, ponieważ robiłam to na telefon z Louis’em, który pomógł mi. Lou stwierdził, że buty Harry’ego są na skraju wytrzymałości, a do tego zawsze kupuje sobie takie same, więc podał mi numer buta, a ja kupiłam mu jego pierwsze sportowe buty. To było dosyć zabawne. Nigdy nie kupowałam męskich Air Maxów, ale uznajmy to za wyższą konieczność.
Perrie obiecała, że pojawi się na ostatnim koncercie, tak żeby ze mną pojechać do klubu. Z jednej strony było mi przykro, ponieważ Harry podłamał się tym, że mnie nie będzie, ale pocieszała mnie myśl, że jednak się tam pojawię.
-Kiedy ty ostatnio spałaś? –zapytała Perrie, spoglądając w moje odbicie w lustrze, kiedy charakteryzatorka prostowała moje włosy.
-Przedwczoraj –westchnęłam i zakryłam cienie pod oczami korektorem. 
-Jak ty się trzymasz? –zapytała zmartwiona. –To niezdrowe.
Odetchnęłam cicho, kiedy wstałam z krzesła. Pociągnęłam łyk Redbulla z puszki i przejrzałam się ostatni raz w lusterku.
Nagle zobaczyłam, że mój telefon dzwoni. To był Harry. Perrie zaśmiała się i kazała mi włączyć głośnomówiący.
-Witaj solenizancie! –powitałam go.
-Nic specjalnego, jeśli nie ma cię obok mnie –mruknął obojętnym tonem głosu.
Perrie zrobiła bezgłośne „Aww”.
-Wiesz, że gdybym mogła to już byłabym obok ciebie, Harry. Naprawdę cię przepraszam.
-W porządku, Gigi –usłyszałam jego ciche westchnięcie.
-Nie bój się, od prezentu się nie wymigasz –zaśmiałam się.




 *

Po koncercie od razu pożegnałam się z Lauren i razem z Perrie, czym prędzej pojechałyśmy do Londynu. Naprawdę miałyśmy mało czasu. Byłam bardzo zmęczona i głodna, ale nie miałyśmy na to czasu.
Nie miałam nastroju do imprezowania, wolałabym położyć się do łóżka i zasnąć przynajmniej na kilka dni. Natomiast nie chciałam zrobić Harry’emu przykrości, wiem, że i tak źle czuł się ze świadomością, iż mnie tam nie będzie. To by mi złamało serce, więc w pewien sposób byłam podekscytowana tym, co robimy. Już nie mogłam doczekać się, żeby zobaczyć jego twarz.
-Jezu, chyba musiałam przytyć! –zawołała Perrie. –Pomożesz?
Odwróciłam się od lusterka, by pomóc zapiąć jej sukienkę. Cóż… Ona wyglądała naprawdę seksownie. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę z baskinką w talii. Włosy spięła wysoko w koka, a pojedyncze kosmyki pozostawiła po bokach.
Cieszyłam się w tamtym momencie, że była ze mną. I nie sądziłam, że zaprzyjaźnimy się na tyle, by spędzać ze sobą tak dużo czasu. Myślę, że większość osób, która by ją poznała zauroczyłaby się nią.
Obciągnęłam krótkie spodenki i poprawiłam rudego koloru marynarkę. Obie byłyśmy gotowe a pozostało nam jakieś pół godziny. 
Czułam się słabo i bałam się, że zarażę swoim humorem cale towarzystwo.
Podeszłam do łóżka, na którym leżała torebka i wyjęłam z niej fiolkę z tabletkami.
Perrie nie była świadkiem tego zdarzenia, ponieważ kończyła makijaż w łazience. Popiłam tabletkę wodą i szybko schowałam je do środka.
Nie mogłam tego zrozumieć, jak zmieniło się moje życie w ciągu tego miesiąca. Jak bardzo się zepsułam, ja i moje zdrowie. Nie przypuszczałam, że coś takiego w ogóle mogłoby mnie spotkać. Obiecałam sobie, że będę twarda i silna, ale to przewyższało moje możliwości. Łatwo mówić.
-Gotowa? –zapytała blondynka wychodząc z pomieszczenia.
Poprawiłam torbę w zgięciu łokcia i odwróciłam się do niej.
Nagle świat zaczął wirować, a ja automatycznie straciłam równowagę i opadłam na łóżka. Zamknęłam oczy, modląc się by to wszystko ustało. Zemdliło mnie.
-Giselle? Co się stało? –głos Perrie stał się cichszy, chociaż dziewczyna była blisko mnie. 
Pezz usiadła obok mnie i położyła swoją zimną dłoń na moim ramieniu.
-Mam zadzwo… 
-Przeszło –oznajmiłam i powoli otworzyłam oczy.
Faktycznie podłoga się nie ruszała i wszystko wydawało się być okej.
Uśmiechnęłam się do niej blado i powoli wstałam. Nogi miałam, jak z waty nie mówiąc o tym, jak bardzo się trzęsły.
Edwards z niepewnością w oczach przyjrzała mi się uważnie, po czym kiwnęła głową.


*

Coraz bardziej chciałam, żebyśmy w końcu dojechali pod klub, ale korki…
Miałyśmy spóźnienie gwarantowane. Eleanor dzwoniła do nas, co pięć minut pytając się, kiedy będziemy, bo wszyscy zaczynają się nudzić, a Harry coś podejrzewa. Zaczęłam panikować, zawsze mogło coś pójść nie tak.
Szybko się zdenerwowałam i zaczęłam ponaglać kierowcę. Po jakichś piętnastu minutach samochód zatrzymał się pod klubem.
Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do środka. Było dużo osób, połowy nawet nie znałam. Bawili się na parkiecie w rytm szybkiej muzyki.
Było tam bardzo duszno, co sprawiło, że gorzej się poczułam. Naprawdę zastanawiałam się, co się ze mną dzieje. To z pewnością nie byłam ja.
Perrie, żeby mnie nie zgubić złapała za rękę, wtapiając się w tłum.
Dała znak Louisowi, którego ujrzała razem z resztą naszego towarzystwa w loży.
Brunet podszedł do Harry’ego i odwrócił go plecami do nas. Podałam mój prezent Pezz, a sama rozbiegłam się i rzuciłam na plecy Styles’a.
Na początku był zdezorientowany, ale kiedy mnie rozpoznał na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zaskoczenie. 
-Co ty tu robisz? –zapytał skołowany, kiedy puściłam go.
-Surprise! –zawołałam uśmiechają się szeroko.
Chłopak objął mnie w talii i przyciągnął mocno do siebie, tak, że nasze klatki piersiowe się ze sobą niemal stykały.
Harry natychmiast przywarł swoimi wargami do moich, co wzbudziło zainteresowanie u naszych znajomych.
Bardzo tęskniłam za smakiem jego ust i jego zapachem. Wolałabym, żeby już nigdy mnie nie opuszczał, ani ja jego. Najlepiej, jakbyśmy się codziennie widywali. Wtedy byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-To chyba najlepszy prezent urodzinowy, jaki dostałem –mruknął Harry, nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
-Ej! –jęknęła zniesmaczona Gemma, którą dostrzegłam dopiero w tamtym momencie. –A zegarek ode mnie?



*

Siedziałam na kolanach Harry’ego trzymając w ręku drinka. Czułam, po raz kolejny w tym dniu, jak świat wiruje, ale tym razem zwaliłam to na ilość alkoholu, którą wypiłam.
Byłam dosyć pijana, żeby nie wiedzieć, jak się nazywam, ale nie przeszkadzało mi to. Mało, kto w naszym towarzystwie był trzeźwy. Wszyscy świętowaliśmy 20 urodziny Harry’ego, które z godziny na godzinę stawały się coraz lepsze i lepsze.
Zaliczyliśmy już podawanie kartki ustami i „prawdę i wyzwanie”.
Starałam się wyglądać, jak najlepiej, żeby nikt niczego nie podejrzewał, ale naprawdę czułam się źle. Miałam takie uczucie, jakby ktoś wyssał ze mnie ostatnie resztki życia, pozbawiając je jakiegokolwiek sensu. Cały czas pocieszałam się faktem, że skończyłam trasę i świętuje urodziny mojego chłopaka razem z nim. Wiem, że było ze mną źle i nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić.
Przestałam wsłuchiwać się w rozmowę między naszymi znajomymi i przeniosłam wzrok na Harry’ego.
Uśmiechał się do mnie szeroko, ukazując te swoje szalenie urocze dołeczki i hipnotyzował mnie szmaragdowymi oczami. Był mój i był dla mnie. 
Zbliżyłam swoje usta do jego ust, żeby złączyć je w szampańskim pocałunku.
Nie obchodziło mnie to, że byliśmy wśród ludzi, którzy na nas patrzyli. Miałam to szczerze w dupie, ponieważ w tamtym momencie liczyłam się tylko ja i on. Nikt inny.
-Ej no, bez przesady! –jęknęła Perrie, oparta o sofę. –Lecicie w ślinę, co chwilę, dajcie na wstrzymanie!
Język jej się mocno plątał i ledwo stała na nogach.
Gdzieś w głębi poczułam się tym urażona i powinnam nie robić z tego wielkiej afery, ale coś mną kierowało. Złość narastała z sekundy na sekundę i czułam, że się nie kontroluje.
Puściłam szklankę z drinkiem, która rozbiła się na podłodze i podeszłam do swojej przyjaciółki, po czym jednym zamachem trafiłam dłonią w jej policzek.


* bussywoman - wiecznie zapracowana kobieta 

Elie: Jestem. Pewnie niektórzy z was się cieszą, niektórzy nie, a inni mają to w dupie, ale jestem, ponieważ sądzę, że ta historia zasługuje na to, żeby ktoś ją przeczytał i ocenił. Nie wiem, czy Wam się będzie podobać to, co będzie działo się przez następnych kilka rozdziałów no, ale przekonamy się. Wiem, że było mało Harry'ego. Przepraszam! Obiecuje, że przez następne rozdziały będziecie miały go dosyć.
Przez następne kilka rozdziałów, zaczynając od następnego, zmienię perspektywę. Wszystko będzie opisywane z punktu widzenia Harry’ego, ponieważ uważam, że tak łatwiej będzie dostrzec pewne zmiany.
Nie chcę mówić, co się będzie działo, bo zdradzę wszystko. Mam nadzieję, że będzie to dla Was niespodzianka, dziewczyny!
A teraz powiedzcie mi coś na temat tego rozdziału… Jak wrażenia?

Całusy ; *

środa, 19 lutego 2014

END

To koniec. Przepraszam, że was zawiodłam i jest mi z tym, cholernie źle, ale naprawdę nie jestem w stanie pisać dalej. I mówię tu ogólnie. Nadal mam tysiące pomysłów na to, jak i na tamto opowiadanie, ale nie mogę dalej pisać. Po prostu cała moja przygoda z pisanie wzięła się od jednej osoby, a teraz wszystko zepsułam i... Za dużo wszystkiego. 
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam
Dobranoc, blogspot! 


                                                                    ~Every story has a beginning and the end ... This is the end


poniedziałek, 17 lutego 2014

Why are you crying?




Skrzyp łóżka wybudził mnie z głębokiego snu. Zamiast natychmiast otworzyć oczy i spróbować zorientować się, gdzie jestem, ja myślami byłam wczoraj.
Ten cholerny wieczór. Wszystko miało być dobrze. Mieliśmy pograć, popić, pobawić się. Dlaczego w ogóle to zrobiłam? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony czułam okropny wstyd za to, co zrobiłam i miałam dużą nadzieję, że media, jak i cały świat się o tym nie dowiedzą. Ale z drugiej strony broniłam siebie i swojej godności. Naprawdę, niektórym facetom odbija. Trzeba być bezczelnym, żeby podejść do obcej dziewczyny i coś takiego powiedzieć nawet, jeśli był pod wpływem alkoholu. Ja też byłam i co z tego mamy? Bolący nadgarstek.
Zepsułam wszystkim wieczór, czułam się winna i nie czułam. Byłam rozdarta między tymi dwoma wątkami.
Otworzyłam powoli oczy i usiadłam na łóżku. Harry był w kuchni. Nie czułam się najgorzej, nie było żadnych skutków ubocznych, oprócz opuchniętego nadgarstka.
Zrzuciłam ze swojego rozgrzanego ciała kołdrę i boso przeszłam do kuchni. Harry stał tyłem w spodniach od dresu. Robił herbatę i przy unoszeniu czajnika zobaczyłam jego napięte mięśnie.
Słyszał mnie, ale się nie odezwał. Wyczułam napiętą atmosferę. Na pewno wszyscy są na mnie źli.
Podeszłam do niego od tyłu i oplotłam swoje dłonie wokół jego talii. Chłopak zignorował moje zachowanie i nie przerwał swojej czynności.
-Przepraszam –szepnęłam przysuwając policzek do jego nagich pleców. 
Chłopak westchnęła głośno i obrócił się przodem do mnie.
-Męczy mnie tylko jedno pytanie –odezwał się nagle. –Dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś po prostu go zignorować albo, chociaż mi powiedzieć. Niepotrzebne zamieszanie.
-Wiem –westchnęłam. –Ale nie mam zielonego pojęcia, co mną kierowało. Byłam zła i wpadłam w furię, to nie byłam ja.
-Masz rację, to nie byłaś ty –zgodził się i przyciągnął mnie do siebie. –Naprawdę Gigi, od tej strony cię nie znałem. I boję się, co mi zrobisz, jeśli pójdzie coś nie tak.
Oboje zachichotaliśmy cicho.
-Nigdy czegoś takiego nie zrobiłam –pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.
Harry uśmiechnął się do mnie, oblizując wargi, po czym ujął mój bolący nadgarstek, na co cicho syknęłam.
-Wiesz, co? –spytał oglądając go. –Gdyby mnie lub Niall’a tam nie było, to zabiłabyś tego gościa. 
Parsknęłam śmiechem, kiedy Harry sięgnął po apteczkę nad zlewem.



*

Byliśmy umówieni na śniadanie o jedenastej. Po szybkim prysznicu i przebraniu się z pidżamy w zwykłe ciemne dżinsy, białą koronkową bluzkę i czarną, skórzaną ramoneskę, byłam gotowa do zejścia. 
Miałam w planach przeprosić wszystkich za ten felerny wieczór i przy okazji podziękować Niall’owi. Naprawdę powinnam zacząć się kontrolować.
Żyłam cieniem nadziei, że nie są, aż tak źli, jak podejrzewałam. W każdym razie byłam psychicznie na to przygotowana. Poza tym to ostatni dzień tego roku. Dzisiejszy wieczór mieliśmy spędzić na Time Square i dobrze się bawić.
Nadal był dla mnie niespodzianką, kto będzie tam występował, ale Harry zapewniał mnie, że będzie mi się podobać i wierzyłam mu na słowo.
-Dobrze się czujesz? Źle wyglądasz –stwierdził Harry, przeczesując swoje włosy przed lustrem w łazience, tuż obok mnie.
Spojrzałam na niego z politowaniem. Takich rzeczy nie mówi się dziewczynie, to na przyszłość Styles.
-Nie o to mi chodzi! –zawołał. –Po prostu jesteś trochę blada i masz takie smętne oczy.
Przyjrzałam się bliżej swojemu odbiciu. Może miał trochę racji? To pewnie przez tą noc. Po prostu się nie wyspałam.
-Zła noc –wzruszyłam ramionami i schowałam do kosmetyczki eyeliner, po czym wyszłam z pomieszczenia.
Wzięłam tylko do ręki portfel i telefon, a następnie założyłam czarne lity.
Harry był gotowy chwilę potem, więc punktualnie stawiliśmy się w restauracji.
Przy stole siedzieli już wszyscy, mimo tego, że się nie spóźniliśmy.
Przy stole było cicho, co bardziej mnie zestresowało. Nie wiedziałam, jak powinnam zacząć i, czy od razu ktoś na mnie nie nawrzeszczy albo po prostu mnie zignorują. To by była najgorsza możliwość. Nie chciałam, żeby ten wyjazd skończył się tym, iż będę zmuszona wrócić wcześniej do domu, a ostatnie, o czym marzę to spędzić Sylwestra razem z Kendall.
Wzięłam głęboki oddech, kiedy poczułam, jak dłoń Harry’ego ściska moją.
-Wiem, że spieprzyłam Wam wieczór i naprawdę jest mi głupio z tego powodu. Nie mam zielonego pojęcia, co we mnie wstąpiło. Normalnie się tak nie zachowuje, ale po prostu byłam taka… -zaczęłam się tłumaczyć, wtem Perrie uciszyła mnie gestem ręki.
-Gigi na twoim miejscu zrobiłabym to samo. Może nie tak odważnie, jak ty, ale proszę cię! Ten gość był ewidentnie jakimś obleśnym zboczeńcem i miał niezłego farta, że go nie sprałaś!  Uwierz mi też byłabym wściekła –spojrzała na mnie dużymi oczami, kładąc rękę na sercu.
-Poza tym jesteśmy z tobą, ponieważ nic tu nie jest twoją winą. Miałaś prawo być zła, a zmieniłaś nudny wieczór na kręgielni w wielką sensację! –dodała Sophia.
-Ej! –klepnęła ją po ramieniu Pezz.
Spojrzałam po twarzach każdego. Nie malowała się na nich złość, czy obojętność. Każdy na swój własny sposób, chciał mi przekazać, że to, co miało miejsce zeszłej nocy nie sprawiło, że zmienili o mnie zdanie.
Kamień spadł mi z serca. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, takiego obrotu sprawy, ale byłam wdzięczna Bogu, że tak to się potoczyło.
-Obudziłaś demona w mojej dziewczynie, Giselle –odezwał się Lou, obejmując speszoną Eleanor ramieniem.
Brunetka spuściła głowę, kiedy na jej policzki zaczęły wkradać się rumieńce.
-Jeszcze nigdy nie usłyszałem takiej wiązanki wyzwisk z ust El, to naprawdę niesamowite! –stwierdził i pocałował ją w policzek.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, kiedy poczułam, jak Harry obejmuje mnie ramieniem.
-A mnie jak przekonasz? –wyszeptał mi uwodzicielsko do ucha. 





*


Zostały dwie godziny do ósmej, a po długim spacerze w Central Parku, miałam ochotę na długą kąpiel albo godzinę drzemki. Niestety nie było na to czasu.
Liam ogłosił, że tej nocy żadne z nas nie pójdzie spać, więc kiedy na Time Square wybije północ udamy się do jakiegoś klubu. Nie miałam nic przeciwko, chciałam trochę odreagować po tamtym wieczorze i miałam nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie po mojej myśli.
Postanowiłam się ubrać skórzaną spódnicę i do tego bralet bez ramiączek w panterkę, a na ramiona wiśniowego koloru marynarkę. 
Na razie, jednak pozostawałam tylko w czarnych rajstopach, spódniczce i czarnym biustonoszu.
Harry’ego bawił mój widok, latającej w tą i z powrotem do łazienki po jakieś pierdoły. Wygodnie leżał na łóżku i z uśmiechem na twarzy przyglądał mi się na wpół ubranej.
-Wyluzuj –poczułam jego ręce oplatające moją talię. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął delikatnie całować moją szyję.
-Harry została mi godzina –wymruczałam z zamkniętymi oczami.
Jego pocałunki był tak subtelne, że nie chciałam, aby przestawał.
Usiadł na łóżku, usadawiając sobie mnie na kolanach.
Odwróciłam głowę na tyle, blisko, że nasze usta niemal od razu się zetknęły. Harry wsunął swój język do mojej buzi i zaczął gładzić moje podniebienie.
Pchnęłam go delikatnie na łóżku, znajdując się nad nim. Wplotłam dłonie w morze jego loków. Nie jedna dziewczyna dałaby się pociąć, żeby być na moim miejscu i dotknąć jego włosów. Korzystałam z tej chwili.
Chłopak błądził swoimi dłońmi po moich plecach, zahaczając, co chwilę o zapięcie biustonosza.
Przygryzłam stanowczo jego wargę, na co chłopak cicho jęknął. Nagle jego dłonie zjechały niżej na moje biodra, a jego palce do zapięcia spódnicy.
Wiedziałam, co może się za chwilę stać i nie byłam tego pewna.
Chyba to nie był jeszcze ten czas. Potrzebowałam czasu, żeby to przemyśleć, wszystkie „za” i „przeciw”. 
Gwałtownie oderwałam się od jego ust, na co chłopak zdziwiony popatrzył na mnie.
-Przepraszam Harry, ja… Nie mogę –westchnęłam i zeszłam z niego.
Spojrzałam na niego przelotnie i poszłam do łazienki, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
Oparłam się o ścianę i powoli po niej zjechałam.
To, co kłębiło się w mojej głowie było nie do opisania. Z początku bałam się, że pomyśli, iż jestem jakąś wariatką. Potem zaczęły pojawiać się czarne myśli, że Harry mnie zostawi. Sama nie wiem, dlaczego tak pomyślałam. Przecież znam go bardzo dobrze, nie byłby do czegoś takiego zdolny. Ale jednak była jakaś obawa, która nie pozwalała mi wyjść z łazienki.
Skorzystałam z tego, że wszystkie ciuchy znajdowały się na półce. Ubrałam je na siebie, poprawiłam makijaż i spryskałam się perfumami. Byłam gotowa. Zostało jakieś piętnaście minut. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki.
Harry siedział na brzegu łóżka i rozmyślał nad czymś. Na pierwszy rzut oka nie wróżyło to nic dobrego. Postanowiłam milczeć.
Schowałam tamte ciuchy do walizki i sprawdziłam telefon, czy nikt nie dzwonił.
Harry podszedł do mnie i wyrwał z telefon z rąk, po czym rzucił go na łóżku.
-Co ty wyprawiasz?! –zawołałam i spojrzałam na niego zaskoczona.
-O co chodzi? –zapytał cicho.
Wiedziałam, że chodzi mu o to, co się zdarzyło jakieś pół godziny temu.
Przeczesałam dłonią włosy i zastanowiłam się nad odpowiedzią.
-Posłuchaj… Ja po prostu nie jestem pewna, co do…
-Jesteś dziewicą? –zapytał unosząc brwi.
-Co w tym dziwnego? –zmrużyłam oczy i splotłam ręce na piersiach.
-Nic, nic. Nie sądziłem, znaczy myślałem, że już ktoś… -podrapał się zakłopotany po karku.
-No cóż… -westchnęłam.
-Przepraszam, nie wiedziałem –ujął moje dłonie. –Naprawdę Gigi, nie chcę naciskać i to jest zrozumiałe, że się boisz. Nie ma w tym nic złego, po prostu nie wiedziałem…
-Teraz już wiesz, nie było sprawy –odgarnęłam włosy z czoło i spojrzałam w jego oczy.
-Będę czekał nawet, jeśli mam mieć czterdzieści lat –skwitował i kiwnął głową, żebym się do niego przytuliła. 
Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz i wtuliłam się w jego rozgrzane ciało.
-Chcę jeszcze poczekać –szepnęłam.
-Ile tylko chcesz –pocałował mnie w czubek głowy.


*

Naprawdę tłumy znajdowały się na Time Square. Staliśmy w miejscu trochę odseparowanym do ścisku ludzi. Strefa VIP’owska miała swoje plusy i minusy. Najlepsze było to, że wszyscy byliśmy razem i od kiedy tylko wyszliśmy z hotelu chłopakom zaczęło odbijać. Najpierw zaczęli żartować z byle, czego, potem z samych siebie, a na końcu z nas. Dokładnie z tego, że na dworze było
-5, a każda z nas miała na sobie krótkie sukienki.
Posłałam piorunujące spojrzenie Zayn’owi, który nie mógł złapać oddechu, ale do pionu postawiła go, jego dziewczyna.
Mieli trochę opóźnienia, zamiast o dwudziestej zaczęli grać pół godziny później.
Najpierw na scenie pojawili się, co mnie ogromnie zaskoczyło Backstreet Boys.
Osobiście, kiedy byłam młodsza uwielbiałam ich, ale najlepsze było to, że kiedy Niall ich zobaczył mało się nie zapowietrzył.
Ruszałam się w rytm ballady „I Want It That Way” opleciona ramieniem Harry’ego wokół szyi.
Ten wieczór od początku był wspaniały, a to dopiero początek. Co będzie w klubie? Już nie zamierzałam pić. W Nowym Jorku, niektórzy mężczyźni są bezczelni, ale nie sądziłam, że aż tak.
Chłopcy na scenie zabawili niecałą godzinę, ale każde z nas dobrze się bawiło.
Żałowałam trochę, że nie ma miejsca do siedzenia. Cały czas byliśmy na nogach, a w czasie przerwy można by usiąść.
Staliśmy w dziewiątkę na małym, okrągłym balkoniku dołączonym do budynku Empire State Bulding.
Nagle światła na scenie zapaliły się na biało.
-Szykuj się –wyszeptał mi do ucha Harry.
Spojrzałam na niego pytająco. Wróciłam wzrokiem na scenę. Nagle zza kulis wyłoniła się postać mężczyzny. Wysoki, postawny w czarnych spodniach, białym T-shircie i skórzanej kurtce.
Po chwili uświadomiłam sobie, że to był Justin Timberlake i mało nie wyskoczyłam ze skóry. Byłam w szoku! Byłam bliżej niego, niż na gali.
-Kilka dni temu dzwonił do mnie mój kolega –odezwał się do mikrofonu. Miał taki seksowny głos.
-Harry Styles –kontynuował. –Chciał zrobić niespodziankę swojej dziewczynie właśnie w ostatnią noc tego roku.
Mój oddech stawał się coraz szybszy, a uśmiech coraz szerszy. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje, a on mówi w pewnym sensie do mnie. To był, jak sen na jawie.
Zakryłam obiema dłońmi usta i przelotnie spojrzałam na bruneta, który uśmiechał się do mnie.
-Wspólnie postanowiliśmy stworzyć składankę kilku ulubionych piosenek Giselle, tak więc specjalne piosenki, dla specjalnej dziewczyny –jego wzrok wylądował na mojej osoby, a ja automatycznie poczułam, jak moje policzki płoną. –Szczęśliwego Nowego Roku, Giselle!
Pojawiło się głośne „uuu” ze strony naszych przyjaciół a tłumy zaczęły wiwatować, kiedy wszyscy usłyszeli pierwsze dźwięki „Cry Me A River”.
Odwróciłam się do Harry’ego i ze łzami w oczach oplotłam dłonie wokół jego szyi. To, co zrobił było niesamowite i naprawdę nie spodziewałam się, że spotka mnie taka przyjemność. Byłam w szoku, nie wiedziałam na początku, dlaczego to zrobił, ale średnio mnie to obchodziło. Ty był najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć, chociaż moje urodziny za dwa miesiące.
-Dlaczego płaczesz? –zapytał, śmiejąc się lekko.
Otarłam łzę wierzchem dłoni.
-Nikt czegoś takiego, dla mnie nie zrobił, głupku! –pacnęłam go po ramieniu i znowu się zaśmiałam. 
To wszystko było nierealne! Naprawdę ciągle w to nie wierzyłam.
Po chwili rytm się zmienił i rozpoznałam melodię „Sexy Back”.
Ogólnie całą mieszanką było jeszcze „What Goes Around”, „Summer Love”, „TKO” i, co najlepsze, bo najbardziej mnie zaskoczyło, to był fragment piosenki *NSync „Bye Bye Bye”.
Ja i Perrie szalałyśmy, bo obie kochałyśmy tą piosenkę.
Kochałam Harry’ego! Nie tylko, za to, co zrobił. Ogólnie za to, że jest przy mnie, że się o mnie troszczy i sprawia, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną. To wszystko… Byłam mu bardzo wdzięczna, ale ciągle nie dochodziło to do mnie. Nie wiedziałam, że wie, jak bardzo kocham Justin’a. Tak, czy siak ten Sylwester zostanie w mojej pamięci do końca życia.
-Kocham cię –wyszeptałam i pocałowałam go prosto w usta, kiedy Timberlake zakończył swój występ. –Dziękuje. 


*

-Pięć, cztery! –krzyczał tłum i odliczał razem z zegarem na telebimie.
Północ wybijała za kilka sekund. Z kieliszkami szampana w rękach wołaliśmy.
-Szczęśliwego Nowego Roku! –wydarła się Eleanor, co zwróciło naszą uwagę.
Kiedy na nią spojrzeliśmy oszołomieni, ona tylko opróżniła zawartość swojego kieliszka, jednym łykiem i głośno zawyła.
Zaczęliśmy po kolei składać sobie życzenia.
Szczerze mogę przyznać, że końcówka tego roku była najlepszą, jaką mogłam sobie wymarzyć. Naprawdę. Cud, że poznałam Harry’ego, a z naszej przyjaźni, zrodziła się miłość. I to, że gdybym nie postawiła na swoim, to Kendall byłaby na moim miejscu. Zyskałam serdeczną przyjaciółkę, którą jest Perrie i chłopaków. To wszystko powoli zaczęło się stawać moją codziennością. Byłam przyzwyczajona do ich obecności, a zwłaszcza do obecności Harry’ego.
Nagle poczułam, jak mój telefon wibruje. Na wyświetlaczu pojawiła się mama.
Przyłożyłam telefon do ucha.
-Kim przed chwilą urodziła! –krzyknęła do słuchawki.
Z moich ust wydobył się głośny krzyk, a po chwili już każdy wiedział, że moja siostra urodziła córkę.


Elie: Cześć dziewczyny! Wróciłam! Jak się cieszę, że już wszystko jest po staremu i mogę znowu dodawać rozdziału po swojemu. Przepraszam, że tak późno… Miałam dodać go dzisiaj rano, ale ze względu na to, że mam dzisiaj urodziny i było u mnie kilku znajomych, mam dopiero teraz czas.
Więc, co sądzicie o nowym rozdziale? Podoba Wam się? Liczę na dużo komentarzy z waszej strony, pokażcie mi, że potraficie!
Całusy ; *


sobota, 8 lutego 2014

You're son of a bitch!




-Znowu wyjeżdżasz –westchnęła mama podając mi bluzkę, a ja złożyłam ją i wpakowałam do walizki.
-Na kilka dni i znowu wracam –przypomniałam jej pakując do środka drugą parę butów.
-Wyluzuj mamo –ziewnęła Kim i rozłożyła się wygodnie na moim łóżku. –Leci z Harry’m, nic jej nie grozi.
Wtedy do pokoju wszedł pan Styles we własnej osobie.
Zarumieniłam się, ponieważ Harry na pewno słyszał naszą rozmowę.
Odgarnęłam włosy z czoła i zapięłam walizkę.
Już nie mogłam się doczekać chwili, kiedy wylądujemy na lotnisku. Wtedy Harry nie będzie miał wyjścia i te trzy dni spędzi ze mną. Cieszyłam się na ten wyjazd. Czułam, że zbliży nas jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
Przez pewien czas Harry czuł się winny, bowiem uważał, że przyczyną mojej i Kendall kłótni był właśnie on i nawet, jeśli to prawda to nie powinien tak mówić. To, co się stało to była nasza sprawa i powinnyśmy same ją rozwiązać. Wiedziałam, że tak się nie stanie. Kendall jest zbyt dumna, żeby przyznać się do swojej winy, a ja popuszczać nie mam zamiaru.
Chodziła całymi dniami nadąsana i prawie w ogóle się nie odzywała. Natomiast ja wolny czas spędzałam z Harry’m. Wychodziliśmy na miasto, na plażę robiliśmy wiele rzeczy. Ona nadal była zazdrosna.
-Niech się pani nie martwi. Będzie nas razem dziewięć osób –pocieszył ją brunet i wziął moją walizkę. 
Mama westchnęła cicho i kiwnęła głową w stronę Harry’ego. Miałam wrażenie, że poczuła ulgę widząc, że nie lecę z nim sama.
Chociaż byłam przyzwyczajona do ich obecności tutaj to, jednak szybko chciałam wyjść z domu i pojechać już na lotnisko.
Wtedy już nie było odwrotu i oboje byliśmy na siebie skazani.
Pożegnałam się z mamą i Kim, po czym zeszłam za Harry’m na dół.
Najbardziej krępujące było pożegnanie z Kendall. Nie wiedziałam, jak się zachować, ale nie chciałam wyjść bez słowa.
-Cześć –popatrzyłam na nią beznamiętnie i pomachałam rękę. 
Brunetka oblizała dolną wargę i z butelką wody w ręce poszła na górę.
-Kendall! –skarciła ją mama.
-W takim razie do zobaczenia w przyszłym roku –zignorowałam postawę Ken i uścisnęłam je po raz ostatni.
-Nie miej jej tego za złe –szepnęła mi do ucha mama, kiedy kątem okiem patrzyłam, jak Harry żegna się z Kim.
Nie odpowiedziałam, jedynie się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową. Nie mogłam jej zapewnić. Nadal czułam pewną urazę do Kendall i nie wiedziałam, jak się jej pozbyć.
Ruszyłam za Harry’m do wyjścia. Na zewnątrz robiło się szarawo, ale było ciepło, chociaż wiał chłodny wiatr.
Wsiadłam do jego samochodu i poczekałam, aż Harry wsadzi walizki do bagażnika.
Cieszyłam się, że znajdę się z daleko od tego piekła. Przynajmniej na chwilę, po prostu tego potrzebowałam. Wyluzować się w towarzystwie przyjaciół i Harry’ego.
Harry ścisnął moją dłoń i przyłożył ją do swoich ust.
-Cieszę się na ten weekend –mruknął patrząc na jezdnie. –Może trochę odreagujesz?
-Mam nadzieję –przyznałam. –Kiedy będziesz musiał wrócić do Londynu?
-Prawdopodobnie dzień po naszym powrocie tutaj –odparł spoglądając na mnie. –Coś się stało?
Zawahałam się przez chwilę.
-Um… Właściwie to… -zająknęłam się. –Lauren wspominała coś o miesięcznej trasie koncertowej po Stanach.
Podrapałam się nerwowo po karku. 
-Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? –zapytał lekko oburzony.
-Bo nic nie jest pewna, nie chciałam robić niepotrzebnego zamieszania, zwłaszcza teraz –wytłumaczyłam spokojnie.
-Nie będziemy się widzieć przez miesiąc? –znowu jego wzrok powędrował na mnie.
Czułam, że chyba zrobiło mi się trochę przykro. A wnioskowałam to po tonie jego głosu i mimice twarzy. Z jednej strony też poczułam się źle, ale z drugiej trochę mnie to usatysfakcjonowało. Zależy mu na mnie!
-Mówiłam, że jeszcze nic nie wiadomo –powtórzyłam, znowu splatając nasze palce razem.
-Nie wytrzymam bez ciebie miesiąca –mruknął i pokręcił głową, na co zaśmiałam się szturchając go w ramię.


*

Została godzina lotu. Moje pośladki źle to zniosły, prawie ich nie czułam. Marzyłam o tym, żebyśmy w końcu wylądowali i położyli się do łóżka. 
To znajdowało się na pierwszym miejscu.
Poza tym nudziło mi się, bo Harry spał, a ja oglądnęłam dwa filmy na jego laptopie i wysłuchałam całej playlisty z IPoda.
Postanowiłam rozprostować nogi i poszłam do toalety, zostawiając śpiącego chłopaka samego.
Zamknęłam za sobą kabinę i przejrzałam się w lusterku. Moje włosy były niesamowicie splątane, więc przeczesałam je po trochu ręką. Przetarłam twarz dłońmi, kiedy usłyszałam przesuwanie drzwi.
Zaskoczona odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam stojącego w progu Harry’ego.
Oczy miał zaspane i potargane włosy. Leniwie opierał się o próg.
-Nie możesz mnie, tak zostawiać –zagroził i spiorunował mnie wzrokiem, po czym niespodziewanie zamknął drzwi i podsadził na umywalkę, przyczepiając się do moich ust.
Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie, kiedy Harry przygryzł moją wargę.
-Nie wiesz, że w kabinie może przebywać tylko jedna osoba? –wydyszałam, kiedy chłopak się ode mnie odkleił. 
-Serio? –spojrzał na mnie, jak na idiotkę. –Nie wiedziałem…
Znowu wpił się w moje usta. Przycisnął mnie do chłodnej ściany, a dłońmi błądził po moich plecach.
Zachowywał się, jakbyśmy nie widzieli się, co najmniej rok, a podczas, kiedy byłam w kabinie minęła minuta.
-Nigdy mi się to nie znudzi –wymruczał i zostawił mnie samą.


*

-Chyba już są –oznajmił Harry wchodząc do łazienki.
-Za chwilkę będę gotowa –mruknęłam i pobiegłam do pokoju, po walizkę.
Wygrzebałam z niej czarne spodnie, białą bluzkę i koszulę dżinsową oraz czarne botki na obcasie. 
Wyprostowałam włosy i poprawiłam makijaż.
Postanowiliśmy wspólnie zjeść kolację, ale Perrie stwierdziła przez telefon, że nie ma ochoty na kolację i chcę pójść się pobawić, więc wybraliśmy kręgielnie.
Była dopiero szósta i zamierzaliśmy dobrze wykorzystać ten wieczór.
Byłam lekko zdenerwowana, ponieważ nie znałam pozostaje dwójki dziewcząt z tego, co wiedziałam to Eleanor i Sophii. Dokładnie to sama nie wiedziałam, czego się bałam. Może tego, że się nie dogadamy i będzie sztywno? Cokolwiek. Jedyny fakt, jaki mnie pocieszał to to, że będę z Harry’m i spotkam Perrie.
Oboje po kilku minutach byliśmy gotowi.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł wychodzić z tobą, kiedy jesteś tak ubrana, Gigi –stwierdził brunet, lustrując mnie wzrokiem. 
Mało nie parsknęłam śmiechem, więc zacisnęłam usta i przewróciłam oczami.
-Moglibyśmy powiedzieć, że źle się czujesz i zostać tutaj… -mruknął patrząc na mnie zalotnie.
-Zapomnij! –zawołałam i klepnęłam go torebką po ramieniu, po czym pociągnęłam go za rękę do wyjścia.
Pierwszego w lobby zobaczyłam Niall’a, którego od razu wyściskałam, bo w sumie nie widziałam go kilka tygodni.
Po chwili dołączyli do nas Eleanor z Louisem.
Z nim nie było problemu. Był wyluzowany, bardziej niż ona. Miałam wrażenie, że jest skrępowana i trochę nieśmiała, bo prawie wcale się nie odzywała i cały czas była zarumieniona. W takim razie ja też nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć i czy w ogóle to zrobić, a może lepiej siedzieć cicho.
Nagle usłyszałam za sobą stukot obcasów, a po chwili długie ręce były oplecione wokół mojej szyi i mało mnie nie udusiły. Perrie Edwards we własnej osobie!
-Zawału kiedyś dostanę! –zawołałam śmiejąc się razem z blondynką.
Edwards zwróciła na siebie uwagę swoim donośnym śmiechem i nie zauważyłam, kiedy dołączył do nas Liam ze swoją dziewczyną.
Sophia była inna, niż Eleanor. Nie było porównania! Od razu przytuliła mnie do siebie i rozgadała się na całego. Była urocza! Miała cichutki chichot i na pierwszy rzut oka wydawał się być optymistką.
Eleanor ciągle była spięta i nic się nie odzywała.
-Van powinien za chwilę się pojawić –oznajmił Niall patrząc na zegarek.
Po chwili podjechał pod hotel, a my od razu skierowaliśmy się do wyjścia.

*

Siedziałam wygodnie na sofie, opleciona ramieniem Harry’ego i swobodnie popijając drinka.
Język mi się już trochę plątał zresztą, jak każdemu z nas, ale mieliśmy dużo energii i rozgrywaliśmy drugą rundę.
Eleanor rozluźniła się pod wpływem alkoholu i okazała się być miłą, ale skromną osóbkę. Była bardzo zabawna i trochę… Zboczona, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
-Dawaj Gigi! –zawołał Lou, kiedy wypadła moja kolej.
Musiałam zbić wszystkie, żeby pobić Niall’a. Szliśmy łeb w łeb i tylko czekałam, aż kula wypadnie mu z ręki albo z toru.
Zachwiałam się, kiedy wstałam, ale odważnie weszłam na podest i wzięłam najbardziej lekką kulę do ręki, po czym zamachnęłam się i rzuciłam ją delikatnie na tor.
Kula idealnie turlała się po panelach, ale kiedy dobiegała już końca i wydawało się, że zbije wszystkie kręgle, gwałtownie skręciła i wypadła nie zbijając żadnego.
Zaklęłam pod nosem, kiedy wszyscy zaczęli buczeć. Najgłośniej Niall, bo cieszył się z wygranej i tego, że poległam. 
Wystawiłam blondynowi środkowy palec i z naburmuszoną miną wróciłam na swoje miejsce i wypiłam do końca drinka.

Harry
Postanowiliśmy rozegrać ostatnią rundę i wrócić do hotelu. Dziewczyny w tym czasie poszły do baru zamówić drinki.
Wolałem, żeby Giselle już nie piła, zresztą tak jak one wszystkie, bo były pijane, kiedy my w tym czasie zachowywaliśmy trzeźwość. Przynajmniej trochę.
-Co tam się dzieje? –zapytał Liam odwracając się w stronę baru.
Zmarszczyłem brwi i również się odwróciłem.
Przy barze zrobiło się małe zbiorowisku. W jego centrum stała Gigi i Perrie, a obok nich trzech facetów, którzy do nich mówili. 
Jeden z nich szepnął coś Gigi na ucho, co bardzo ją oburzyło i zdenerwowało.
Eleanor i Sophia zbliżyły się do dziewczyn, a Perrie zaczęła do nich mówić. Na każdej twarzy malowało się obrzydzenie i złość.
Perrie zaczęła krzyczeć do jednego z nich gestykulując dłońmi, a Gigi w końcu popchnęła jednego z nich. 
Wytrzeszczyłem oczy i razem z chłopakami podbiegliśmy do nich.
-Możesz o tym, kurwa, zapomnieć! –wrzasnęła Giselle i znowu pchnęła go w klatkę piersiową.
-Gigi! –zawołałem i odciągnąłem ją od niego. –O co chodzi?
Dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi i dalej wyzywała mężczyznę, który przy nas stał i głupawo się do niej uśmiechał.
Spojrzałem pytająco na El, która również była zła.
-Oni –wskazała na grupkę facetów. –Podeszli do Gigi i powiedzieli, że jest tutaj najlepszą dupą i w nagrodę może jednemu z nich zrobić… No wiesz.
Moje ciśnienie niemal natychmiast wzrosło i miałem ochotę zabić każdego z nich.
Byłem również zdziwiony odwagą Giselle i jej zażartością. Nie odpuszczała, nawet na chwilę, a wręcz przeciwnie! Wyrywała się coraz mocniej.
Ja starałem się opanować swoje nerwy i puścić to mimo uszu tylko, dlatego, żeby nie dopuścić do skandalu. Inaczej ten koleś leżałby tu martwy.
Jednak, żeby nie pozostawiać tego bez niczego, kazałem Niall’owi zabrać Giselle i pogadać z tymi knypkami.
Dziewczyna krzyczała i nie dawała się. Nadal ich wyzywała. Niall przełożył ją przez ramię i wrócił do naszego miejsca.
-Ej ty! –zawołałem do jednego i złapałem go za ramię. –Nie masz, kurwa, prawa się tak do niej odzywać, zrozumiałeś? Nie zbliżaj się do niej albo nogi z dupy ci powyrywam!
-A, do czego ona się nadaje z takim wyglądem? –zapytał wzruszając ramionami.
Zamurowało mnie.
-Ty szmaciarzu! –ponownie usłyszałem wrzask Gigi.  
Dziewczyna wyrwała się z rąk Horana i przybiegła tutaj, po czym rzuciła się plecy jednego z nich.
-Gigi! –krzyknąłem i zacząłem ją razem z Liamem ściągać z niego.
To, co się działo było chore i nie sądziłem, że w ogóle mogło się stać?
A nawet, jeśli taka sytuacja miałaby miejsce to pomyślałbym, że olałaby go i wróciła do gry, ale kiedy była pijana to stawała się agresywna. Jakoś wcześniej tego nie zauważyłem, dlaczego dopiero teraz?
W końcu udało mi się ją od niego odciągnąć.
Dziewczyna na chwilę się uspokoiła, ale nadal była zła albo raczej wkurwiona.
-Jesteś psycholką! –krzyknął mężczyzna.
Giselle wystawiła mu środkowy palec i splunęła na niego.
Przyniosłem Gigi z powrotem do naszej ekipy, którzy zaskoczeni przyglądali się tamtej sytuacji.
-Spieprzamy stąd –oznajmiłem i postawiłem ją na ziemię. 





Cześć wam. Jestem Natalia i przyjaźnie się z Elie co jest mniej istotną sprawą.
Będę przez kilka dni dodawać za nią rozdziały, ale JA ICH NIE PISZĘ. Tylko je przepisuje.
Jest jedna rzecz którą muszę wam przekazać od autorki a mianowicie to, żebyście zwrócili uwagę na zachowanie Gigi w tym rozdziale i to zapamiętali. Przyda się na później? A jak podoba wam się nowy szablon? 
Co sądzicie o tym rozdziale? Kiedy go przeczytałam po prostu myślałam, że dostanę zawału. Kocham w chuj ten rozdział! xx