środa, 29 stycznia 2014

I know that you care about me.


Harry

Rozmowa z Gigi przebiegła naprawdę dziwnie. Zachowywała się, jakby była… Zazdrosna? Miałem takie wrażenie, ale nie chciałem jeszcze bardziej jej denerwować. Poza tym nie miałem pewności.
W drugim dniu świąt postanowiłem polecieć do Los Angeles i spotkać się z nią. Od początku planowałem jej zrobić niespodziankę, ale teraz okazało się to koniecznością. Nie mogłem żyć w niepewności, w ogóle się do mnie nie odzywała przez ten czas.
Uraziłem ją propozycją spędzenia Sylwestra z jej siostrą? Z tego, co wiem są bardzo zżyte. Ominęło mnie coś?
-Naprawdę musisz jechać? –spytała Gemma opierając się o framugę drzwi.
Zapiąłem walizkę i uśmiechnąłem się do niej.
-Spotkamy się za nie długo –podszedłem do niej i przytuliłem. –Kiedy wracasz?
-Pojutrze –odpowiedziała smutno. –Wracasz do niej? Czy między wami…?
-Tak samo –wszedłem jej w słowo. –Albo i gorzej.
-Co się stało? –spytała zaciekawiona i skrzyżowała dłonie na piersiach.
Gemma to moja siostra i mimo tego, że nie widzimy się codziennie i nie spędzamy czasu tyle, co kiedyś to nasze kontakty wcale się nie osłabiły. Jest nawet lepiej. Często do siebie dzwonimy i wiemy na bieżąco, co się dzieje. A, że Gemm znała Giselle tym łatwiej było mi o tym opowiadać.
Wyjaśniłem jej w wielkim skrócie naszą rozmowę i, że sam dokładnie nie wiem, o co chodzi. Powiedziałem o planie na Sylwestra i tych wszystkich pierdołach.
-Jesteś głupi –stwierdziła, po czym przewróciła oczami i usiadła na łóżku.
-No co? –zdziwiłem się. –Nic złego nie zrobiłem! 
-Oczywiście, że zrobiłeś, cymbale! –krzyknęła i szturchnęła mnie w ramię. –Masz szansę spędzić z nią Sylwestra sam na sam, a zapraszasz jej siostrę? Nie dziwię jej się, że rzuciła słuchawką. Ona jest zazdrosna.
Parsknąłem śmiechem.
Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale czekałem na to, aż okażę się, że Gigi jest o mnie zazdrosna i nie stwierdzę tego, tylko ja. Naprawdę jej na mnie zależy. Kiedy wpadłem na ten pomysł, nie myślałem o tym w ten sposób. Chciałem, żebyśmy wszyscy razem spędzili ten czas.
Tym bardziej chciałem przylecieć do Stanów i się z nią spotkać.
-Odwołaj propozycję o siostrze i powiedz jej, że chciałeś z NIĄ spędzić sylwestra –poradziła Gemma. –Boże, faceci to takie tumany, że głowa mała.
Głośno westchnęła i powoli opuściła pokój.



*

Kiedy przyleciałem do Los Angeles było późne południe. Byłem zmęczony i nie zamierzałem tego dnia przychodzić do Giselle. Musiałem przemyśleć wszystko, co chciałem jej powiedzieć i wyobrażałem sobie, jak to będzie wyglądać. Miałem nadzieję, że chociaż wpuści mnie do środka i wysłucha. Cokolwiek.
Dlatego następnego dnia, kiedy tylko się obudziłem, ubrałem się i postanowiłem do niej pojechać.
Wszystko, o czym myślałem tamtego wieczoru wyparowało z mojej głowy i panowała tam pustka. Pójdę na żywca. Nie mam innego wyjścia.
Zaparkowałem samochód na krawężniku przed jej wielkim domem i założyłem okulary słoneczne.
W Londynie panowały trzaskające mrozy, a w LA było 26 stopni.
Wysiadłem z auta i nabrałem kilka większych oddechów, po czym zapukałem do drzwi.
Czekałem kilka minut, zanim ktoś otworzył mi drzwi. A tym kimś okazała się Giselle.
Zmarszczyła czoło patrząc na mnie zdziwiona, co wywołało u mnie cichy chichot.
-Cześć. Mogę wejść? –spytałem jasno.
Zdezorientowana wpuściła mnie do środka, nadal nie odzywając się ani słowem.
Powędrowałem za nią do kuchni, gdzie widocznie coś wcześniej robiła.
-Wiesz, że prędzej czy później będziemy musieli o tym porozmawiać? –oparłem się o blat i spojrzałem na nią przelotnie.
Dziewczyna usiadła przy wyspie i zaczęła konsumować sałatkę. 
-O, czym tu rozmawiać? –zdumiła się. –Jeszcze nie mówiłam Kendall o twoich zamiarach, ale za to będziesz mógł to zrobić osobiście.
-Gdzie ona jest? –rozejrzałem się.
-Wyszła –odparła obojętnie.
-Nie wiem, co tak bardzo cię w tym zdenerwowało. Myślałem, że będzie miło…
-Posłuchaj, Kendall jest w porządku. Do czasu. Nie ma zamiaru obserwować, jak lepi się do ciebie. To zepsułoby mi Sylwestra, wolałabym spędzić go z rodziną, więc wybacz nie przystanę na twoją propozycję, ale mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić –oświadczyła uroczyście.
Była zupełnie inna. Nie uśmiechała się, nie żartowała. Była oschła i obojętna, jak nie ona. Nie wiedziałem, jak powinienem się zachowywać. Zupełnie zbiła mnie z tropu. Naprawdę nie sądziłem, że wyniknie z tego taki kłopot. To oczywiste, że chciałem z nią spędzić Sylwestra bardziej, niż z Kendall i to nie było konieczne. A skoro sama jej o tym nie powiedziała, to ja też nie musiałem.
-Dlaczego taka jesteś? –zmrużyłem oczy przyglądając się jej twarzy. 
Zadumała się na chwilę. Zapewne zastanawiała się, co powinna powiedzieć, żeby było błyskotliwie i jak na nią przystało.
-Na początku myślałam, że spędzimy ten dzień razem nawet, jeśli oznaczałoby to spotkanie z twoimi przyjaciółmi. Naprawdę mi to nie przeszkadzało, ale wiem, że jeśli Kendall by dołączyła to czułabym się, jak piąte koło u wozu. Wolę odpuścić –skwitowała i upiła łyk wody przez słomkę.
Byłem lekko zdezorientowany. Zupełnie nie o to mi chodziło.
-Chciałem i chcę spędzić ten czas z tobą. Ona wcale nie musi być z nami –oznajmiłem.
-Nie chcę, żebyś rezygnował ze swojego pomysłu, tylko ze względu na mnie –mruknęła i spojrzała na mnie przeciągle.
-A, jeśli chcę? –spytałem i złapałem jej dłoń.
Brunetka lekko się zarumieniła, co sprawiło, że zaśmiałem się cicho.
-Ty jesteś najważniejsza –szepnąłem.
Giselle wstała, a ja automatycznie przyciągnąłem ją do siebie.
Teraz był ten moment. Dokładnie, idealny.
-Nie zawahasz się, że ktoś może nam przeszkodzić? –uniosła jedną brew i przygryzła wargę, co sprawiło, że jeszcze bardziej pragnąłem ją pocałować.
-Nie tym razem, kochanie –uśmiechnąłem się i delikatnie złożyłem pocałunek na jej ustach.
Jej usta były takie, jak sobie wyobrażałem. Ciepłe i miękkie, delikatnie zaróżowione i wrażliwe.
Giselle położyła dłoń na mojej szyi i przyciągnęła mnie bardziej do siebie, pogłębiając pocałunek i rozchylając lekko usta.
Ten moment był doskonały, nie chciałem go przerywać.


Giselle

Język Harry’ego delikatnie pieścił moje podniebienie, kiedy usłyszeliśmy znaczące chrząknięcie za plecami.
Niechętnie oderwałam się od jego ust i spojrzałam za plecy.
W korytarzu stała Kendall z torbą z Topshop’u i jedną ręką położoną na biodrze, a obok niej Kim.
Po jej minie już dobrze wiedziałam, że będzie piekło. Od naszego powrotu kontakt padł. Mało, co się do siebie odzywałyśmy, ale tak naprawdę nie sprawiało mi to większej różnicy. Byłam zła na nią i na Harry’ego z wiadomych powodów. Ale potoczyło się zupełnie inaczej, niż sądziłam, a ona przerwała ten cudowny moment. Zrobiła to specjalnie.
-Przepraszam, że Wam przeszkodziłyśmy –syknęła zła, na co Kim przewróciła oczami.
Rzuciła torbę na podłogę i pobiegła na górę.
Spojrzałam przepraszająco na Harry’ego i udałam się za nią do pokoju.
Gdybym była w takiej sytuacji, gdzie ona umawia się z jakimś chłopakiem albo przynajmniej się z nim całuje, to cieszyłabym się razem z nią. I jeszcze tydzień temu myślałam, że ona zrobiłaby to samo, ale widocznie nie znałam jej. Nie wiedziałam, jakie są jej możliwości i, że potrafi być taką egoistką.
Cały czas podświadomość przypominała mi, że jest moja siostrą i płynie w nas ta sama krew, ale nerwy i rozczarowanie górowało. Nie miałam zamiaru je popuścić i planowałam zrobić tak, jak Khloe i Kim mi radziły.
-O co ci chodzi? –spytałam wchodząc do jej pokoju. 
-Mi? O nic! –wzruszyła ramionami „obojętnie”.
-Mam serdecznie dość odpuszczanie tobie wszystkiego, wiesz? Tym razem tego nie zrobię, bo to jest osoba, na której naprawdę mi zależy, a ty jesteś nim zafascynowana, bo jest sławny, a resztę masz w dupie! –krzyknęłam.
-Zamknij się! –wrzasnęła. –Przez ostatni rok żyję w twoim cieniu, bo ty jesteś wschodzącą gwiazdką i nie dość, że mówią o tobie w tej cholernej telewizji, to głównym tematem rozmów w naszej rodzinie jesteś TY!
-Jak możesz?! –wybuchłam. –Ja żyłam w twoim cieniu przez ostatnie osiemnaście lat. Zawsze byłaś we wszystkim lepsza ode mnie i chociaż wiedziałam, że nie powinnam się tym przejmować to i tak bolało! Zawsze byłaś ładniejsza, mądrzejsza, szczuplejsza. Wszystko wychodziło ci lepiej! Cieszyłam się z twoich sukcesów zawsze, ty nie możesz, chociaż raz?!
-Dosyć! –warknęła Kim, wchodząc do pokoju. –Zamknijcie się obie. Nie umiecie na spokojnie porozmawiać?
-Z nią się nie da –mruknęła Kendall, leżąc na łóżku i przeglądając pisemko.
-Wiesz, co? Pocałuj się w dupę, Ken –syknęłam i wybiegłam z pokoju.
Po drodze weszłam do swojego pokoju i wzięłam torebkę, po czym zbiegłam na dół po schodach.
-Możemy stąd iść? –spytałam Harry’ego i uśmiechnęłam się blado.
Było mi trochę wstyd, bo na pewno słyszał te wszystkie krzyki. Byłyśmy głośne.
Na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Wyjął z kieszeni kluczyki, po czym wziął mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.


*

Tym sposobem wylądowaliśmy u niego w domu. W pewnym sensie byłam podekscytowana, że spędzimy razem czas, ale również zdenerwowana.
Dom Harry’ego było o wiele większy, niż nasz. Ładnie urządzony i przestronny.
Zaczęło mnie zżerać sumienie i poczucie winy. Jeszcze nigdy się tak nie pokłóciłyśmy. Zawsze to było jakieś drobnostki, jak ciuchy, czy zakupy, ale nigdy nie poszło o coś takiego. Może, dlatego, że zawsze siedziałam cicho, jak mysz? Nie chcę się nad sobą użalać i nie zwalam całej winy na Kendall. Owszem, moja też tu jest. Mogłam powiedzieć jej wcześniej, że Harry znaczy dla mnie coś więcej, niż przyjaciel. Może wszystko potoczyłoby się inaczej? Sama nie wiem. W każdym razie, tym razem nie zamierzałam jej popuścić i udawać, że nic się nie stało. W pewnym sensie to, co powiedziała trochę mnie dotknęło. Też mam prawo czuć się urażona.
Westchnęłam głośno i usiadłam na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Byłam tym zmęczona.
Poczułam, jak ręka Harry’ego delikatnie mnie obejmuje i przyciąga do siebie.
-Musisz o tym na chwilę zapomnieć –stwierdził. –Wylecimy stąd i się wyluzujesz.
-Dziękuje, że mogę tu zostać, chociaż na chwilę –uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Więc, co? Film? W jakich gustujesz? –zapytał, sięgając po laptopa leżącego na dywanie.
-W starych, pewnie dla ciebie byłyby okropnie nudne –zażartowałam, na co chłopak uniósł jedną brew.
-Jesteś tego pewna? W takim razie zaproponuj coś –podsunął i podłączył kabel do laptopa i telewizora.
-Oglądałeś „Śniadanie u Tiffany’ego”? –zapytałam, uśmiechając się.
To był jeden z moich ulubionych filmów, gdzie główną rolę grała Audrey Hepburn. Nagrany został w 1961 roku i nie sądzę, żeby go bardzo interesował. Typowy melodramat, w którym nic się nie dzieje.
-Założę się, że uśniesz w połowie –roześmiałam się, siadając po turecku na sofie. 
Harry pokrzywił mi się w odpowiedzi i włączył film. Po chwili usiadł obok mnie, a ja automatycznie przytuliłam się do niego.
Myślałam, że ten moment, w którym mniej-więcej wszystko okaże się jasne, będzie o wiele później. Myliłam się. Po miesiącu znajomości, siedzę w jego domu, w jego ramionach. Nie miałam tej świadomości, jednak, że on faktycznie coś do mnie czuje i, że jesteśmy w związku. O ile byliśmy, tego nie wiedziałam.
Cóż… Miałam nadzieję, że wkrótce wszystko stanie się jasne i wyjaśnimy sobie, niektóre rzeczy. Może teraz po prostu było za wcześnie, a ja nie zamierzałam psuć tego momentu.
Holly Golightly (Audrey) przechadzała się w długiej, czarnej sukni po chodniku, wracając nad ranem do swojego apartamentu w Nowym Jorku.
-Czyli polecisz ze mną do Nowego Jorku? –spytał Harry.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł –zamyśliłam się. –Z jednej strony bardzo bym chciała, ale tam będą twoi znajomi. Lepiej się znacie…
-Będą chłopcy i ich dziewczyny. Będzie Perrie –dodał zachęcająco.
Roześmiałam się na wspomnienie pijanej blondynki na stole w klubie.
Już dawno jej nie widziałam. Wiem, że sama miała swoje obowiązki, ale utrzymywałyśmy kontakt telefoniczny, bo codziennie miałyśmy sobie wiele do powiedzenia.
-W takim razie nie mam innego wyjścia –wzruszyłam ramionami, uśmiechając się przebiegle.
-To prawda, nie masz –skwitował Harry i pocałował mnie w czubek głowy.
Dawno nie miałam takiej osoby przy sobie. Kogoś, kto się o mnie troszczy i chce ze mną być.
Ostatniego chłopaka miałam bardzo dawno temu, a to wszystko ze względu na Kendall. Zawsze liczyłam się z jej zdaniem, teraz już nie miałam takiej potrzeby.
Ten wieczór może okazać się najlepszym w historii spędzając ten czas z takimi ludźmi, jak oni, z Perrie no i w szczególności z Harry’m. Pragnęłam tego bardziej, niż by się wydawało, ale nie afiszowałam się z tym.
-Dlaczego właściwie tu przyleciałeś? –zapytałam, ciekawa.
Sam nie powiedział o tym, a gdybym się nie zapytała, to nie uzyskałabym odpowiedzi.
-Do ciebie, musiałem z tobą porozmawiać, o tym wszystkim –odparł.
-I co? Już wszystko wiesz? –uniosłam jedną brew pytająco. 
-Na razie wiem tyle, ile potrzebuje –mruknął. –Wiem, że ci na mnie zależy.
Podniosłam głowę z jego torsu i złapałam jego podbródek. Jego zielone oczy świeciły od światła za oknem.
Przybliżyłam głowę tylko po to, żeby za chwilę poczuć znowu jego usta.
Były słodkie, tak jak on. To wszystko działo się naprawdę i nie było żadnym złudzeniem. Liczyłam na to, że nie skończy się to nigdy. Albo przynajmniej w następnych kilku tygodniach.



Elie: Hej kochane! Ten rozdział jest definitywnie moim ulubionym.
Kendall pokazała pazurki, jak Wam podobała się ta scena? Starałam się ja dobrze dopracować. A całusy z Harry’m?
W następnym rozdziale będzie Sylwester a później… Zresztą same zobaczycie.
Dziękuje za ostatnie komentarze i chciałabym tylko przypomnieć osobom, które może jeszcze o tym nie wiedzą, ale dodałam pierwszy rozdział drugiej części tamtego opowiadania. Ale to nie znaczy, że ten przestanę pisać. Nie macie się czym martwić. Będę się starała dodawać rozdziały, co tydzień na obu blogach, ale przepraszam, że opóźnienia, które mogą się czasami pojawić.
Mam teraz masę nauki i innych spraw. Testy, kartkówki… ;/ Szkoła -.-
W każdym razie, czekam na wasze wrażenia, mam nadzieję, że pozytywne!

Całusy ; *

środa, 22 stycznia 2014

I don't think about anything else

Byłam bardzo podekscytowana tym dniem i zdawało się, że nikt ani nic nie jest wstanie tego popsuć. Tego oczekiwałam.
Nie dość, że to Boże Narodzenie to jeszcze będę śpiewać po raz pierwszy na żywo w sławnej, brytyjskiej telewizji śniadaniowej. Czy to nie jest niesamowite? Owszem, jest!
Przeszła mi złość na Kendall, miałam to gdzieś, jak zachowywała się wobec Harry’ego. Przecież on jest tylko moim przyjacielem, nie mogę być zazdrosna.
Niestety, kiedy spytałam się go, czy mogę podać jego numer Kendall, zgodził się. Poczułam się dziwnie, ale wiem, że to była zazdrość. Nie miałam wpływu na to, co może się wydarzyć, ale w duchu liczyłam na to, że to będzie jedynie przyjaźń.
Stałam w garderobie od ponad piętnastu minut, zastanawiając, co powinnam włożyć.
Simon miał się zjawić lada chwila, a ja nadal byłam w pidżamie.
Nagle usłyszałam, czyjeś kroki zmierzające w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
Zza drzwi wyłoniła się postać, Kim. Oparła się o framugę drzwi i spojrzała na mnie.
-Dzień dobry! –uśmiechnęłam się do niej, wyjmując z półki białą spódniczkę.
-Moja siostrzyczka będzie występować w telewizji i ją zobaczę –zachichotała.
Przewróciłam oczami i do spódniczki wybrałam, niebieską luźną bluzkę z odkrytymi ramionami.
-Jesteś zła na Kendall –stwierdziła i usiadła na krzesełku.
Czy to tak widać? Staram się korzystać z dzisiejszego dnia!
-Skąd ci to przyszło do głowy? –udałam zdziwioną, szukając butów. 
-Giselle, jestem twoją siostrą i dobrze cię znam. Was obie –dodała. –Widzę, że podoba ci się Harry, ale Ken zaczęła „polowanie” i ty znowu odpuszczasz.
-Po pierwsze, Harry wcale mi się nie podoba –zaznaczyłam. –Po drugie, jakie odpuszczasz?
-Nie pamiętasz? W liceum… Josh… -próbowała 
rozjaśnić lekko sytuację, ale ja nadal nie jarzyłam.
-Josh ten blondynek, który ci się podobał –zaczęła. – Był od ciebie o rok starszy, czyli w wieku Ken. Nie wiedziałaś, jak do niego zagadać i poradziłaś się Kendall, a ta „nagle” się nim zainteresowała, a ty odpuściłaś.
-Och! –westchnęłam. – Po prostu uważałam, że nie miałam szans. Był ode mnie starszy i miał lepszy kontakt z Kendall. Chciałam oszczędzić sobie…
-Nie, Gigi! –wcięła się Kim. –Zrobiłaś to, bo uważałaś, że nie masz szans z Ken.
-I taka była prawda! –wzruszyłam ramionami. –Ona jest ładniejsza, szczuplejsza i zawsze było jej łatwiej, przez nią wpadałam w kompleksy.
-Właśnie o tym mówię –ciągnęła. –Widać jak ona patrzy na niego, a on na ciebie. Kendall jest nim zafascynowana, bo jest sławny, a on widzi w tobie normalną dziewczynę. Przejdzie jej.
-Wątpię, Kim –mruknęłam, biorąc do ręki koturny. –Chciała jego numer i już go ma. 
Kocham ją, ale to denerwujące.
-Wiesz, co jest denerwujące? To, że zawsze jesteś pod czyimś dyktandem. Nawet teraz, kiedy osiągnęłaś więcej niż ona. Czy nie tego uczyła się Khloe? –uniosła jedną brew.
-Teraz to nie ma znaczenia –westchnęłam. – Pójdę się przebrać.


*


Stałam przed lustrem i analizowałam swój wygląd. Mogłam się tak pokazać, czułam się gotowa. Był stres, to prawda, ale chciałam to zrobić. Po prostu to świeża piosenka i zależało mi na tym, żeby wszystko wyszło idealnie. Nie mogłam pozwolić, żeby coś poszło nie tak.
-Wyglądasz dobrze –mruknęła Kendall, wchodząc do łazienki. –Rodzice jeszcze śpią nie powinnyśmy ich budzić, inna strefa…
-Tak, wiem –kiwnęłam głową i odgarnęłam kosmyki włosów, by założyć kolczyk.
-Gigi, czy ty…? –zająknęła się.
Czułam, że przed nami rozmowa dotycząca wczorajszego wieczoru. Nie miałam na to ochoty. Automatycznie humor się psuł.
-Jesteś na mnie zła albo coś? –spytała nieśmiało.
Zrobiło mi się jej trochę żal. Ona chyba nie wiedziała, co się wczoraj stało i nie widziała w tym nic złego. Od razu przypomniałam sobie dzisiejszą rozmowę z Kim, która podniosła mnie trochę na duchu.
-Nie, dlaczego tak sądzisz? –spytałam, zakładając drugiego kolczyka.
-Miałam takie wrażenie –westchnęła. –I wiesz, co? Napisałam wczoraj do Harry’ego życzenia. I odpisał, że ma nadzieję, iż kiedyś się jeszcze spotkamy!
Szczęka mi opadła. Mentalnie, ale opadła. Pisali? Powinnam się cieszyć, ze szczęścia swojej własnej siostry, ale nie byłam. Myślałam, że podam jej ten cholerny numer telefonu, a ona nie zdobędzie się na odwagę do niego nie napiszę, ale zaskoczyła mnie.
-To niesamowite! –pisnęłam i uśmiechnęłam się do niej.
-Wiem, że się z nim przyjaźnisz, ale jesteś moją siostrą i jesteś dyskretna –zaczęła niepewnie. –Myślisz, że chciałbyś gdzieś wyjść… Ze mną?
Podeszła do mnie i objęła ramieniem. 
Nie wiedziałam, czy ona robi to specjalnie, ale dobijała mnie. Każde jej kolejne słowo po prostu mnie zabijało. 
Gdybyśmy były teraz na ringu, nokaut automatyczne. Giselle leżysz przed Kendall „zawsze zwycięża” Diaz. Ona znowu jest górą.
Co było najgorsze? Wizja ich randki, a potem związku? Tak, prawdopodobnie.
Była bardzo zawzięta skoro po kilku godzinnej wymianie zdań, ona chciała się z nim umówić.
-Tego nie wiem. Nie wystrasz go –poradziłam i wyminęłam ją w wyjściu.



*


W studiu było bardzo ciepło, co dla mnie było najważniejsza. Moje nogi lekko zmarzły od czekania na wejścia do środka.
W każdym razie było tam przytulnie i ludzie z ekipy byli całkiem mili i kazali mi się wyluzować.
Przed premierą piosenki czekał mnie krótki wywiad z prezenterem, co jeszcze bardziej mnie denerwowało.
Może byłabym bardziej spokojna, gdyby nie obraz ze ślubu Ken i Harry’ego.
Potrząsnęłam głową, żeby wymazać ten widok sprzed oczu.
Simon zmarszczył nos i spojrzał na mnie śmiejąc się.
-Wszystko okej? –spytał.
Ale to głupio musiało wyglądać.
-Tak, wszystko –przytaknęłam.
Wtedy zauważyłam, że dostałam sms’a. Spodziewałam się, że to od kogoś z rodziny, pewnie już wszyscy przyjechali, ale to był sms od Harry’ego. 
Wielką radość mi to sprawiło. Niby zwykła wiadomość, nic specjalnego, ale od niego to zupełnie inna sprawa.

Trzymam kciuki, dasz czadu! xx

Podniosło mnie to na duchu. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i schowałam telefon do torebki.
Teraz spokojnie mogłam wejść na wizję.
Usiadłam na kanapie naprzeciwko Johna. Byłam gotowa na każde zadane mi pytanie.
-Cieszę się, że to właśnie w naszym studiu odbędzie się premiera twojego nowego hitu –rozpoczął uśmiechając się do mnie szeroko.
-Ja też, już nie mogę się doczekać –przyznałam.
-A Harry się cieszy? –zagiął mnie.
Tego się nie spodziewałam. Przecież już wszyscy wiedzą, że nie spaliśmy ze sobą. Do cholery on mnie, nawet nie pocałował, a gdzie dopiero łóżko?
-To podchwytliwe pytanie –stwierdziłam. –To znaczy… Jesteśmy przyjaciółmi i to oczywiste, że cieszymy się z własnych sukcesów.
-Czyli tak! –zawołał, na co widownia się zaśmiała.
Nasza gadka trwała jeszcze jakieś pięć minut. Byłam bardzo podekscytowana. Miałam nadzieję, że spodoba się moim fanom, to wszystko zależało od nich.
Kwestią czasu było to, kiedy on skończy gadać a ja wejdę na scenę.
Kiedy już się to stało i siedziałam na wysokim, drewnianym krzesełku, a moje nogi trzęsły się niemiłosiernie nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje i, że wszyscy usłyszą piosenkę.
Melodie wypełniła salę i moje uszy, a niebawem z moich ust wypłynął czysty dźwięk.



*

Szczęśliwa odetchnęłam, kiedy już zeszliśmy z anteny. Uważałam ten występ za bardzo udany i wszystko wyszło niemal idealnie. Byłam z siebie dumna nie sądziłam, że tak wszystko pójdzie.
W tamtym momencie marzyłam o tym, żeby wrócić do domu i znaleźć się wśród rodziny.
Nie okazało się tak źle, jak sądziłam jeszcze dwa tygodnie temu. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej i byłam zadowolona z takiego obrotu spraw.
-Dobra robota! –pochawił Simon, kiedy siedzieliśmy w samochodzie.
-Dziękuje –uśmiechnęłam się do niego.
W ciągu kilku minut znalazłam się w domu.
Kiedy weszłam do środka było cicho, ale ciepło i pachniało kaczką.
Myślałam, że wszyscy już będą tutaj, zwłaszcza, że dochodziła pierwsza.
Może się spóźnią, pomyślałam. W każdym razie było za cicho. Gdzie się wszyscy podziali?
Zdjęłam z siebie kurtkę i torbę postawiłam na komodzie, po czym po cichu weszłam do salonu.
-Niespodzianka! –krzyknęli nagle wszyscy.
Na początku się wystraszyłam, ale później zaczęłam się śmiać, jak opętana.
Było tam tyle osób. Khloe, Lamar, Mason i Rob, a także ich rodzice. W sumie było nas jedenaście osób. Nie sądziłam, że zrobią taką niespodziankę.
Mały podbiegł do mnie i objął swoimi malutkimi rączkami moje nogi.
Zaśmiałam się wzięłam go na ręce, po czym mocno do siebie przytuliłam. 
Tak, to na bank były moje ulubione święta.
Przywitałam się z każdym. Tęskniłam za ciocią i wujekim, och nawet za Lamarem.
-Rob! –krzyknęłam się rzuciłam mu się na szyi.
Chłopak zdezorientowany w ostatnim momencie złapał mnie i zaczął się śmiać.
Stół był już przygotowany i od razu do niego usiedliśmy.





*

Od kilku godzin już siedzieliśmy… Na pewno nie przy stole. Znaczy.. Niektórzy przy stole, inni stali i rozmawiali w kuchni, a jeszcze inni (ja, Khloe i Kim) siedziałyśmy na kanapie i rozmawiałyśmy.
-Khloe musisz przemówić, Giselle do rozsądku –stwierdziła Kim.
-Och, nie zaczynaj –jęknęłam. –Nie mówmy o tym dzisiaj. 
-Wyobraź sobie –zignorowała mnie. –Że znowu odpuszcza chłopaka, bo Kendall.
-O nie, Gigi! –mruknęła Khloe i spojrzała na mnie, marszcząc brwi.
Kim wyjaśniła jej zaistniałą sytuację, co dla mnie było trochę żenujące. Czułam się, jakby one były moimi matkami i pouczały mnie. Prawie tak było.
Khlo słuchała w skupieniu tego, co mówi do niej ciężarna. Szykowało się na długi wykład dotyczący życia. Nie, dziękuje.
-Giselle, nie możesz tak robić –skwitowała. –No nie wiem… Zawsze będziesz jej tak odpuszczać? No nie wiem, to bez sensu. Jesteś w łatwej sytuacji… Możesz jej powiedzieć o tym, że on ci się podoba i jesteście bliżej. Nie jesteś, jak Johnny Deep, który spotykał się z biseksualną laską.
-Albo kleptomanką –dodała Kim.
Spojrzałyśmy na nią pytająco.
-Winona Ryder jest kleptomanką –wyjaśniła szybko. 
Razem z Khloe pokiwałyśmy głowami uśmiechając się. Nie chciałyśmy, żeby Kim poczuła, iż jej wypowiedź była zbędna, choć była. 
-A jeśli on będzie twoim mężem? –podsunęła znowu. –Co wtedy?
-Khloe, nie planuje z nim przyszłości, tak myślę –uciszyłam jej zapał. –Skończmy o tym gadać.
-Obiecaj nam, że coś z tym zrobisz –oznajmiła Kim.
Westchnęłam głośno i pokiwałam głową. Nagle zadzwonił mój telefon.
Widząc, jak tłoczno i głośno jest w pokoju i do tego, kto dzwoni odebrałam i szybko
 skierowałam się do wyjścia.


Harry

-Cześć –mruknąłem do telefonu i nalałam do szklanki soku.
-Cześć –odpowiedziała cicho.
Wyczułem w jej głosie nutkę napięcia. Nie wiedziałem, o co może chodzić. W końcu świetnie dała sobie rady z piosenką i rodzice do niej przyjechali.
-Podobał mi się twój występ –rzuciłem. –Jak Boże Narodzenie?
-Cóż… Wszystko świetnie, oprócz tego, że Kendall nie może się ogarnąć i lata w chmurach, piszcząc o tym, że z tobą pisała –odparła sarkastycznie.
Zaśmiałem się nerwowo.
Nie sądziłem, że kilka sms’ów może sprawić, że tak się podnieci, bo inaczej chyba nie mogę tego nazwać.
To, dlatego była zła? O ile była? Nie mogłem rozszyfrować jej nastroju, denerwowało mnie to.
-Gigi, co jest? –spytałem w końcu.
-Nic –syknęła obojętnie.
-Jak uważasz –odparłem. –Myślałem o Sylwestrze. Co powiesz na Time Square? Ty, ja, chłopaki i kilka innych osób.
-Naprawdę chcesz spędzić ze mną Sylwestra? –parsknęła śmiechem.
-O niczym innym nie marze –westchnąłem.
Nastała cisza w słuchawce.
Nie wiem, powiedziałem coś nie tak? Pewnie się zarumieniła…
Zawsze tak robiła, kiedy ją komplementowałem. Czy można opisać to, co do niej czuje? Nie. Jest tyle emocji, których nie mogę opanować i tyle rzeczy, które chce zrobić, ale zawsze jest coś, co stanie nam na drodze.
Chciałbym ją pocałować. Poczuć smak jej warg. Codziennie czuć jej zapach. Delikatny, waniliowy… Być przy niej, chociaż nas tyle dzieli. Ona robi ze mną coś niesłychanego. Sprawia, że czuję się inaczej i to uczucie jest dziwne. Nie mogę bez niej wytrzymać, czy to normalne jak na przyjaźń?
-Myślę, że będzie fajnie –czułem, że uśmiecha się do telefonu.
-A Kendall, co robi w Sylwestra? Może ją zabierzesz? –zaproponowałem.
Nie wiedziałem, co się za chwilę stanie. Cisza w słuchawce, znowu. Czułem się niepewnie. Powiedziałem coś nie tak?
-Nie wiem, może sam się jej zapytaj! –krzyknęła i po chwili usłyszałem dźwięk kończący rozmowę.


Elie: Nie wiem, co powinnam tu napisać. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału i nie zdziwię się, jeśli mało osób to skomentuje, bo prawda jest taka, że ten rozdział jest niemożliwe nudne i długi. Naprawdę, doceniam jeśli doczytaliście do końca.
Obiecuje, że już następne rozdziały będę zawierać więcej ciekawszych fragmentów, które skłonią was do dłuższych refleksji.
A! Stworzyłam Aska specjalnie do opowiadania. Walcie śmiało!
Tymczasem zostawiam Was z tym czymś.

Całusy ; *

czwartek, 16 stycznia 2014

What are you doing at New Year's Eve?



Ostatni tydzień to była męczarnia. Nie miałam na nic czasu. Nie widziałam się z Harry’m i nawet nie wiem, czy bym potrafiła spojrzeć mu w oczy po tym, co powiedział. W każdym razie udzielałam wywiadów dotyczących nowej piosenki, wieczorami jeździłam do sklepów, by kupić jakieś prezenty i następnego dnia, znowu nie miałam na nic czasu.
To mnie trochę wykańczało. Nie było chwili, nawet na śniadanie, chodziłam cały czas głodna i zmęczona.
Chciałam jak najszybciej dotrwać do środy. Chciałam, żeby wszyscy już przyjechali i, żebyśmy byli razem.
Natomiast nie sądziłam, że moja praca będzie pochłaniać tyle zdrowia i… Czasu. Zaczynało mnie to denerwować, a jeśli tak dalej będzie i zacznę koncertować na pusty żołądek, to skończy się to naprawdę źle. Nie chciałam do tego dopuścić. Za to, chciałam zachowywać się naturalnie w stosunku do fanów i spotkań z nimi, ale flesze, ciągłe piski i krzyki. Nie mogłam skupić się na tym, kto i co do mnie mówi. Moje podpisy to były jakieś szlaczki, ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Potrzebowałam odpoczynku.
W Wigilię nie mogłam doczekać się, aż wszyscy przyjadą. Byłam bardzo podekscytowana, a zarazem smutna, bo nie zobaczę Harry’ego przed Bożym Narodzeniem. Jedyne, co to mogę wysłać mu sms’a, a moim zdaniem to głupie.
Założę się, że pewnie nie miał czasu, więc przez cały dzień robiłam jakieś ciasteczka i próbowałam trochę udzielać się na Twitterze. Pierwszy wolny dzień od całego tygodnia, kiedy to nie spałam w nocy, a za dnia żyłam mocną kawą.
Kiedy włożyłam mince pies do piekarnika, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Nie Lauren. Wróciła do Stanów na święta do siostry. Laszlo? Mam nadzieję, że nie, bo przez ostatni tydzień mam go dosyć. Nie lubię facetów, który nie potrafię postawić na swoim i są bardzo bojaźliwi i podporządkowani każdemu.
Laszlo to jeden z takich przypadków. On bał się mnie, Lauren i nawet prezenterki telewizyjnej. Czy to normalne?
Otrzepałam dłonie z mąki w fartuszek i poszłam otworzyć drzwi.
Kiedy otworzyłam duże, ciężkie drzwi, moim oczom ukazał się Harry.
Byłam zaskoczona, ale w pozytywnym sensie. Może to za mało powiedziane. W środku wrzeszczałam jak mała dziewczynka. Cieszyłam się, że przyjechał, chociaż z tego, co mówił ( a raczej pisał) miał dzisiaj być w domu, w Holmes Chapel. Co zmieniło te plany?
-Harry! –pisnęłam i rzuciłam się mu na szyję.
Chłopak zaśmiał się i przycisnął mnie do siebie. Pomimo okropnego mrozu na dworze,  on był wyjątkowo ciepły.
-Co ty tu robisz? –spytałam, kiedy chłopak wszedł do środka.
Otrzepał włosy ze śniegu i zdjął kurtkę.
-Niespodzianka! –krzyknął i złapał mnie w talii, po czym okręcił się wokół własnej osi.
-Puść mnie, wariacie! –śmiałam się w niebo głosy.
Chyba pierwszy raz, odkąd się widzieliśmy, na mojej twarzy malował się naturalny uśmiech. To cudowne uczucie, znowu być szczęśliwym.
-A, więc samolot do Holmes Chapel mam o dwudziestej drugiej i postanowiłem wykorzystać wolny czas razem z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko –oznajmił, kiedy weszliśmy do salonu.
-Dlaczego miałabym mieć? –spytałam, uśmiechając się. –Tęskniłam.
O Boże! Nie powiedziałam tego, prawda? Cholera, nie powiedziałam!
O Matko, dlaczego? Coraz częściej zaliczam wtopy i totalnie mi się to nie podoba. Tylko te słowa, to wszystko, po prostu same opuszczają moje usta i robią to bez mojego pozwolenia. Ja, nawet tego nie kontroluję.
Zarumieniłam się.
-Ja też tęskniłem –szepnął i spojrzałam w moje oczy.
Zawstydził mnie, ale starałam się tego nie pokazywać. Czułam, że od tamtego niedoszłego pocałunku, coś między nami się zmieniło. Coraz częściej o nim myślałam.
Był ostatnią osobą, o jakiej myślałam przed snem i pierwszą tuż po obudzeniu. Czy to normalne, jak na przyjaźń? Problem tkwi w tym, że nie. Przyjaciel w przyjacielu się nie zakochuje. Pff! Kto tu w ogóle mówi o miłości. Ty –mówi mój wróg –podświadomość. Zamknij się!
-Co zamierzasz robić? –spytał, przerywając ciszę. 
Oparł się o stolik i wziął do ręki mój kubek z herbatą i wziął łyk. 
-Cóż… -westchnęłam i przygryzłam wargę. –Tam w pokoju czekają na mnie prezenty i wołają, żeby je zapakować.
Harry roześmiał i odłożył kubek na swoje miejsce.
-W takim razie, spełnijmy ich życzenie –zaklaskał w dłonie i ruszył korytarzem do garderoby.
Jego spodnie idealnie podkreślały jego… Stul się, Gigi!


*

Owinęłam pudełeczko z klockami dla Mason’a w kolory papier i zakleiłam taśmą. Podałam prezent Harry’emu, by ten mógł go podpisać. I tak siedzieliśmy na podłodze przy choince, o czwartej po południu i pakowaliśmy prezenty.
Miło, prawda? Ale to nie było przyzwoite pakowanie prezentów. Harry cały czas „przypadkiem” mazał mnie po rękach flamastrem albo przyklejał taśmą papier prezentowy. Czy on był normalny? Oczywiście, że nie! Ale to w nim kochałam. Znaczy, lubiłam albo ceniłam. Cokolwiek.
Spojrzałam przez okno. Było pochmurno, zimno, ale już nie padał śnieg. Taką pogodę lubiłam.
-Nie lubię, kiedy jest brzydko –mruknął Harry. –Wtedy, nie mam ochoty wstawać z łóżka i jestem jakiś zepsuty.
-W takim razie, jestem twoim przeciwieństwem –odparłam, przyklejając taśmę. –Kocham, kiedy jest taka pogoda. Lubię, wtedy pojechać na jakieś ciche zadupie i siedzieć tam, dopóki nie zrobi mi się zimno albo nie będę głodna.
-Muszę to zapamiętać –zaśmiał się.
Kiedy skończyliśmy pakować prezenty, było po piątej. A wszyscy mieli przyjechać o ósmej, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu, że tak powiem „dla siebie”. Postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Akurat w telewizji leciało „To właśnie miłość”. Harry był bardzo podekscytowany tym i nalegał, abyśmy go obejrzeli. Osobiście to słyszałam o tym filmie, zaledwie kilka razy i nie skłoniłam się, by go obejrzeć, do dla mojego towarzysza było kompletnym szaleństwem. Cieszyłam się, że mogę go oglądnąć po raz pierwszy i to właśnie, z nim.
Usiedliśmy na kanapie i przykryliśmy się kocem. Romantycznie, nieprawdaż? Uznajmy, że było mi zimny, a Harry był gorący… Znaczy ciepły. Grr!
Nie miałam pojęcia, do której godziny planował tu zostać, ale nie zamierzałam go wyganiać. Ciekawiło mnie to, czy zdąży poznać moją rodzinę. Byłoby zabawnie. W pewnym sensie. Wiem, jak zareagowałaby Kendall. Ilekroć przedstawię jej, jakiegoś sławnego chłopaka. Bez względu na to, czy to piosenkarz, aktor czy ktokolwiek inny. Ona robi się sztucznie miła i udaje głupią tylko po to, żeby się przypodobać. To dosyć denerwujące. Olewa mnie i jest typową lalunią. A kiedy jej o tym przypominam udaje, że tego nic się nie stało. Założę się, że przy Harry’m też tak będzie, więc jeśli załapię się, to go przed nią ostrzegę.
Hugh Grant właśnie podrygiwał w rytm piosenki i zaczął tańczyć po całym domu, co wywołało u nas salwę śmiechu. Harry objął mnie mocniej ramieniem, w skutek, czego moja głowa spoczywała na jego barku.
Czułam, że się rumienię, ale w pokoju było ciemno, a on na pewno tego nie zauważył.
-Zostaniesz, dopóki wszyscy nie przyjadą? –spytałam, kiedy moja głowa zsunęła się na jego nogi, a on głaskał mnie po głowie.
Czy my nie zachowywaliśmy się, jak w związku? Oczywiście, idiotko! –jak zwykle ukochany głos podświadomości. Nie, wcale nie! Jesteśmy przyjaciółmi i tyle!
-Nie wiem, czy to dobry pomysł –mruknął, nieprzekonany.
-Ale ja uważam, że tak. Uspokoiłbyś moją mamę, która ciągle się martwi, bo brak mi przyjaciół.
-Nie masz nikogo bliskiego? –zapytał zdziwiony. 
-Mam rodzinę –westchnęłam. –Odkąd stałam się rozpoznawalna moi „przyjaciele” okazali się na tyle płytcy, że zostali ze mną tylko dla kasy i wiesz… Wyjść do klubów, zakupów, lunchów w drogich restauracjach. Zerwałam z nimi kontakty i teraz mam Kendall, Kim i… Ciebie.
Spoglądnęłam na niego od dołu. Harry spuścił wzrok dokładnie na moje oczy. Zrobiło mi się gorąco. Jeju, jak on na mnie działał.
-Cieszę się –oblizał wargi.
-Więc zostaniesz? –powtórzyłam.
-Och, jak tak bardzo prosisz –zaśmiał się.
Przygryzłam wargę, żeby nie pisnąć. I nie wiem, dlaczego to się stało, ale byłam mega podekscytowana, że zostanie dzisiaj wieczorem z nami.

*

-Będziemy za piętnaście minut, już jesteśmy w drodze –oznajmiła przez telefon moja mama.
-Już nie mogę się doczekać –pisnęłam do telefonu, z sypialni. –Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nic, przeciwko, bo mam u siebie kolegę. Chciałabym, żebyście go poznali.
-Giselle? –zaśmiała się mama. –Czy ja o czymś nie wiem?
-Wiesz, o wszystkim mamo –odparłam śmiejąc się. –Jesteś na bieżąco.
-W takim razie, w porządku. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i wróciłam do salonu, gdzie Harry siedział przy stole i jadł moje mince pies.
-Zabiję! –krzyknęłam. –Wiesz, ile się napracowałam?! Nie jedz tego, no!
Uderzyłam go szmatką po ramieniu, na co chłopak z pełną buzią mruknął niezadowolony i zaśmiał się.
Ogarnęłam trochę pokój. W porównaniu do Harry’ego byłam zdenerwowana ich przyjazdem. Życie z nimi pod jednym dachem 24 godziny na dobę i to jeszcze w dosyć małym mieszkaniu, to naprawdę udręka. Będą w obcym mieście, więc beze mnie to, jak bez ręki. To tylko dwa dni, powtarzałam sobie.
Jednak szybko minęło te piętnaście minut. Nawet bardzo szybko.
-Ostrzegam cię przed moją siostrą, Kendall! –zawołałam idąc do drzwi. –Zresztą sam zobaczysz.
Otworzyłam duże drzwi, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Mama, tata, Kim i Kendall. Wszyscy przyjechali! Byłam taka szczęśliwa. Nie da się opisać tego słowami. Jednym słowem, czułam się idealnie.
-O Matko! –zawołałam i rzuciłam się tacie na szyję.
Po kolei przywitałam się z mamą i dziewczynami. To było niesamowite! Jednak spędzimy święta razem! Najcudowniejszy prezent, na całym świecie.
Harry stał obok mnie, trzymając dłonie w tylnych kieszeniach dżinsów i był trochę zdezorientowany, natomiast Ken, wcielała już swój plan w życie. Próbowała złapać kontakt wzrokowy.
-To jest Harry, mój przyjaciel –przedstawiłam go.
Kiedy Kim przytulała Harry’ego, tata poruszył znacząco brwiami. Poczułam się zażenowana, jak szesnastolatka w liceum.
Kendall nieśmiało uścisnęła jego dłoń.
-To ty byś mnie brała? –zażartował Harry, na co ona zachichotała.
Zaczynało mnie to denerwować.
No to się zaczyna, będzie robić z siebie cnotkę.
-Znowu przytyłaś –stwierdziłam śmiejąc się z Kim, kiedy weszliśmy do salonu. 
Brunetka wystawiła mi środkowego palca, na co mama spojrzała na nią z politowaniem.
Kim bardzo przejmowała się swoim wyglądem i po ciąży chciała szybko wrócić do swojej wagi.
Zrobiłam każdemu herbaty, w czym pomogła mi Kendall.
-Sympatyczny –mruknęła, udając obojętną.
-Przecież widzę, że ci się podoba –zalałam wodą kubki. –Rumienisz się za każdym razem, kiedy na ciebie spojrzy.
-Nie prawda –zaprzeczyła. –Po prostu tu ciepło.
Przewróciłam oczami i wzięłam dwa kubki do ręki, po czym zaniosłam je rodzicom.
Usiadłam między mamą, a Harry’m. Chyba zajęłam miejsce Kendall, ups.
Naprawdę ją kochałam, ale w tamtym momencie działała mi na nerwach. Robiła z siebie jakąś idiotkę, żeby przypodobać się Harry’emu. To doprawdy żałosne.


*

Było naprawdę miło. Moi rodzice chyba polubili Harry’ego, bo nawet tata się z nim dogadywał, a on do takich sławnych typków podchodził ostrożnie i nie za bardzo ich lubił, więc cieszyłam się, że tak wyszło. 
-Powinienem już iść –odezwał się Harry, patrząc na swój zegarek.
-Och, szkoda –westchnęła moja mama. –Mógłbyś zostać.
-Tak, myślę, że Giselle nie miałaby nic przeciwko –dodała Ken, patrząc, jak brunet wstaje.
-Na pewno nie miałaby –zwrócił się do mnie, puszczając oko.
Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się do niego.
-Mam samolot za godzinę –oznajmił. –Cieszę się, że państwa poznałem.
-Nam też było miło, musimy to powtórzyć –stwierdził mój tata.
-Pójdę cię odprowadzić –mruknęłam i podążyłam za nim do holu.
Podczas czasu, który spędziliśmy mało się odzywałam. Przyczyną tego było to, że źle się czułam i byłam zmęczona, a drugim powodem była Kendall, która mało nie zaśliniła stołu patrząc na Harry’ego.
To było już dziwne. Co innego chwalenie i rozmawianie. Ona nie mogła wydusić z siebie ani słowa, tylko rechotała. Coś zupełnie innego, niż zwykle.
Harry założył na siebie kurtkę, a ja oparłam się o framugę.
-Masz fajną rodzinę –zaśmiał się ubierając czapkę.
-To tylko pozory –zakpiłam.
-Kiedy się zobaczymy? –spytał. –Co robisz w Sylwestra? 
-Na pewno będę już w Stanach –odparłam ziewając.
-Zadzwonię –mruknął. –Wesołych Świąt, Gigi!
-Wesołych, Harry.
Mrugnął do mnie i otworzył drzwi.
Widziałam go ostatni raz na… Jakiś tydzień. Za szybko minął ten dzień. Znowu będę tęsknić. Muszę z niego otrząsnąć. Na pewno to chwilowe… Coś jak zauroczenie. To na pewno to!
Wróciłam do pokoju, gdzie rozmowa dalej trwała w najlepsze. Poszłam do kuchni sprzątnąć trochę z blatu, kiedy podeszła do mnie Kendall.
Czułam, że coś się wydarzy. Ten kobiecy instynkt, chyba po raz pierwszy dawał o sobie znać.
-Masz jego numer? –spytała.

Elie: Znacznie bardziej jestem zadowolona z tego rozdziału. A jak Wam się podoba? Czy mogę liczyć na więcej odzewu z Waszej strony? Wtedy będę miała chęci dodawać rozdziały szybciej, bo teraz dodaję, co 6-7 dni. Nie widzę powodu, żeby dodawać wcześniej.
Chciałabym bardzo podziękować Anonimkowi, który jasno wyraził swoją opinię do mojego opowiadania. Trochę mnie to dotknęło może, dlatego, że po raz pierwszy czytałam coś takiego, na mój temat, ale staram się przyjąć to „na klatę”. Szkoda, że nie wiem, kim jesteś i brakuje ci odwagi.
I bardzo chcę podziękować, Izzy! Jak zwykle stoisz za mną murem, kocham cię za to!
Czekam na wasze wrażenia.
Całusy, Elie ; *


+Jeśli nie widzieliście zwiastuna, który zrobiłam, znajduje się on w zakładce Trailer