Bałem
się tego, co może się zdarzyć. Mogła przysporzyć sobie więcej kłopotów, a w
głębi duszy wierzę, że nie chciałaby tego.
-
Co ona tu robi? – zapytała spoglądając na mnie.
Podrapałem
się po skroni, sądząc, że zyskam na czasie, by coś wymyślić.
-
Przyszłam z tobą porozmawiać, powinnyśmy sobie coś wyjaśnić –odezwała się niepewnym
głosem Kendall.
Giselle
przez dłuższy czas, przestraszona patrzyła prosto w moje oczy. Nie wiedziałem,
jaka będzie jej reakcja. Obawiałem się najgorszego, a cisza panująca w domu
zabijała mnie z sekundy na sekundę.
Brunetka
przeniosła wzrok na swoją siostrę, po czym skinęła głową i znikła w głębi
korytarza.
Kendall
spuściła głowę i w milczeniu ruszyła na górę.
Czułem
się zobowiązany do nasłuchiwanie tego, co tam miało się dziać. Najlepiej by
było, gdybym mógł stać pod drzwiami i bezczelnie ich podsłuchiwać, ale należało
im się kilka minut dla siebie. Miałem nadzieję, że wszystko się wyjaśni, i
chociaż, że nadal nie przepadałem z Kendall, miałem nadzieję, że się pogodzą.
Ciszę
przerwał tupot stóp Mason’a, który biegł wprost w objęcie Khloe.
-
Pogadamy? – brunetka uniosła pytająco brwi.
Kiwnąłem
głową i usiadłem naprzeciwko niej przy stole.
Nie
wiedziałem, jakiego rodzaju rozmowę ma na myśli Khlo, ale byłem pewny, że
chodzi o Gigi.
Może
miała dla mnie jakieś błyskotliwe rady? Chciałem zostać z nią chwilę, sam na
sam, żeby sprawdzić, czy nadal jest w podobnym nastroju, co wczoraj wieczorem.
A co jeśli znowu wszystko uległo zmianie i po ich wyjściu zastanę tą oziębłą i
obojętną dziewczynę? Nie zniosę tego więcej! Wiem, że byłem dla niej oparciem,
chociaż ona sama tego nie przyznawała, ale ja również potrzebowałem kogoś, żeby
wsparł mnie. W pewnym sensie sam musiałem poradzić sobie z tą sytuacją. Rodzice
Gigi, nie przychodzili codziennie mimo ich zapewnień i to było co najmniej
dziwne. Przecież to ich córka.
-
Jest źle? – spytała Khloe, sadzając sobie Mason’a na kolanach.
Odgarnęła
gęste, brązowe włosy z ramienia i podała swojemu synowi zabawkowy samochodzik.
–Kiedy wszystko wróci do normy?
-
Nie mam pojęcia – westchnąłem. –Jakieś
kilka tygodni, może wcześniej.
-
Nie sądziłam, że do tego dojdzie – zaśmiała się. –Wydaje się być silna, ale tak
naprawdę nikt z nas nie wiedział, co dzieje się w środku niej. Jakby chciała to
ukryć i olać. Co by było, gdyby nie pobiła tej dziewczyny? A właśnie, jak ona
się czuje?
Podparłem
głowę na dłoni.
-
Nic szczególnego jej się nie stało – odparłem. –Z początku była wściekła i
chciała ją pozwać, ale kiedy dowiedziała się, dlaczego to zrobiła, zmieniła
nastawienie. Perrie to świetna dziewczyna, one się przyjaźnią, więc próbuje być
dla niej wsparciem.
-
A Gigi?
Pokręciłem
głową.
-
Dopóki nie wyjdzie z depresji nie zrozumie, dlaczego to zrobiła. Omija ten
temat szerokim łukiem – wyjaśniłem krótko.
Nastało
milczenie.
Zupełnie
nie wiedziałem, co będzie dalej. Starałem się skupić na tym, co Khloe do mnie
mówi, ale martwiłem się ciszą, która dobiegała z pokoju Giselle. Była
przerażająca. Miałem nadzieję, że Gigi nie zabiła jej wzrokiem.
-
A ty, jak sobie radzisz? – zapytała.
To
pytanie wytrąciło mnie z transu. Była pierwszą osobą, która pytała się o moje
samopoczucie. Poczułem się doceniony, ale najbardziej mnie zdziwiło to, że ona
nie była moją rodziną, ale jednak się mną przejmowała. To było miłe.
-
Jest całkiem dobrze – skłamałem.
Było
do dupy, to chyba oczywiste.
-
Wyjdź stąd, do cholery i po prostu nie wracaj, okej?! Dajcie mi wszyscy święty
spokój! –krzyknęła Gigi i wypchnęła
Kendall ze swojego pokoju, po czym z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Ken
przez chwilę wpatrywała się w zamknięte drzwi, a po chwili zbiegła ze schodów i
w milczeniu wyszła z domu.
Khloe
obiegła za nią wzrokiem, po czym głośno westchnęła.
Chciałem,
jak najszybciej dowiedzieć się, co się stało, ale wiedziałem, że Gigi mi nic
nie powie, jednak musiało się tam stać coś, co ją zdenerwowało.
-
Wiedziałam, że to zły pomysł –mruknęła Khloe, po czym gwizdnęła. – Mase,
zbieramy się!
*
-
Nie wiem, co powinienem zrobić, mamo – westchnąłem, chodząc w kółko po
korytarzu.
Gigi,
po tym co się stało, nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać. Zamknęła się w
pokoju i nie wychodziła przez dwie godziny.
Miałem
wrażenie, że przez to wszystko zamiast ruszyć do przodu cofaliśmy się. Zaczęło
się zmieniać. Giselle zaczęła topnieć, ale znowu podniosła swoją barierę i
nikogo do siebie nie dopuszczała. To mnie dobijało.
-
Wiem, że jest trudno, tak samo tobie, jak i jej. Tak sobie dzisiaj myślałam, że
może powinniście przyjechać na kilka dni do Anglii? – zaproponowała. –Chwila od zgiełku przydałaby jej się.
Odetchnie u nas, zapytaj się jej.
-
Nie sądzę, że to dobry pomysł – przejechałem kciukiem po dolnej wardze.
-
Po prostu spróbuj.
*
Nie
pomyślałbym nawet, że Giselle się zgodzi. Sam długo zastanawiałem się nad tym.
Nie byłem do końca pewny, czy rozłąka z domem dobrze jej zrobi, ale z pewnością
na tym skorzysta. Bałem się też, jak zareaguje na nowe otoczenie i mamę i
Robin’a. Co sekundę pojawiały się nowe pytania, na które długo szukałem
odpowiedzi.
Jednak
odważyłem się zapytać. Rozważałem, jak może odpowiedzieć i zachować się.
Obstawiałem, że odmówi albo przemilczy to.
Ona
jedynie odwróciła głowę od okna i smutnym wzrokiem pokiwała głową.
Nie
wiedziałem, jak się zachować. Zaskoczyła mnie. Miałem nadzieję, że ten wyjazd
będzie jakimś przełomem.
Dni
mijały, a ona nie robiła żadnych postępów. Myślałem, że w końcu depresja zacznie
zanikać i wróci dawna Giselle. Nie zapowiadało się na to.
Dwa
dni później zdecydowaliśmy się wylecieć do Anglii, dokładnie piętnastego
lutego. Za dwa dni Gigi kończyła 19 lat i nie wyobrażałem sobie, że spędzimy
ten dzień w ponurych nastrojach. Modliłem się o to, żeby coś się zmieniło w
ciągu tych dni, żeby wróciła.
Cały
lot oboje przespaliśmy. Zastanawiałem się, czy to dobrze? Z jednej strony
pewnie byśmy milczeli, ale z drugiej może coś by się wydarzyło?
Kiedy
wylądowaliśmy na lotnisku w Londynie było południe.
Czarny
Rang Rover czekał przed tylnym wejściem lotniska.
Chciałem
uniknąć jakiegokolwiek spotkania z reporterami. Wiem, że Gigi nie myślała o
tym, co mówią ludzie w show-biznesie, ale mieli oni pewne domysły.
Większość
była błędna. Sądzili, że ćpa i pije, że sława ją przerosła. W pewnym sensie
mieli racje, przerosła ją i to bardzo, ale dokładnie to nie wiedzieli nic.
Włączyłem
się do ruchu drogowego, kiedy Giselle pogłośniła radio i zaczęła nucić piosenkę
Ed’a Sheeran’a „I see fire”.
-
Wow, dawno nie słyszałem, jak śpiewasz – spoglądnąłem na nią, starając się
utworzyć rozmowę.
-
Taa… Trochę za tym tęsknie – stwierdziłam, zakładając ręce na klatce
piersiowej.
Uśmiechnąłem
się do niej, kiedy jej wzrok spoczął na mojej twarzy.
-
Za dwa dni są twoje urodziny – zauważyłem.
Liczyłem
na to, że podchwyci temat i powie mi, co o tym sądzi.
-
Mam nadzieję, że będziemy mogli zostać u twojej rodziny i nie wracać do Stanów –
mruknęłam chłodnym tonem.
-
Dlaczego? – zapytałem, wjeżdżając w teren za Londynem.
-
Nie chcę widzieć Kendall przez następne kilka miesięcy – westchnęła, opierając
głowę o wezgłowie fotela.
-
Uważa, że jeśli mam teraz trudny czas to może przyjść skruszona, a ja jej
wybaczę. Wolę najpierw poukładać swoje sprawy.
-
Czy w te sprawy zaliczamy się my?
Pokręciła
ze zrezygnowaniem głową. Patrzyła na czerwony lakier na swoich paznokciach, po
czym odezwała się:
-
Nie sądzę, że uda nam się przetrwać w tym związku.
Spojrzałem
na nią z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-
Posłuchaj, Harry. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jestem psychiczna i będę. Nigdy nie
będę taka, jak wcześniej. Zawsze będzie czas, w którym spieprzę ci pewne sprawy
swoim humorem. Nikt mnie nie będzie umiał mnie zrozumieć.
Chcesz
marnować swój czas ze mną?
-
Powiedz, kiedy spieprzyłaś mi czas? – uniosłem głos.
Widząc
moje zdenerwowanie, ścisnęła pięści, aż palce jej zbielały.
-
Na przykład w twoje urodziny! – krzyknęła. – Nie pamiętasz, jak uderzyłam Perrie?
Podbiłam oko swojej najlepszej przyjaciółce! Powoli tracę bliskie mi osoby.
Najpierw Kendall, potem Perrie. Następny będziesz ty, Harry.
Zjechałem
na pobocze i zgasiłem silnik. Giselle wyprowadziła mnie z równowagi swoim
gadaniem i próbowałem zachować spokój, ale słabo mi to wychodziło.
-
Nie stracisz mnie, do cholery! – warknąłem, potrząsając nią za ramiona. –
Rozumiesz?! To ty odpychasz wszystkich dookoła. Nie dopuszczasz do siebie
nikogo, odrzucasz pomoc, którą każdy chce ci ofiarować. Jeśli wszystko ma być,
jak dawniej, to najpierw ty musisz się zmienić. Nie możesz tkwić w miejscu. Po
prostu próbuj, wiem, że potrafisz!
Elie:
Po pierwsze! Strasznie Was przepraszam za to opóźnienie! Szczerze powiedziawszy
nie miałam natchnienia do napisania tego rozdziału, bo moja wena się powoli ulatnia.
Wiem, że ten rozdział nie należy do najlepszych i naprawdę mocno przepraszam,
dziewczyny. Dziękuje za każdy komentarz, bardzo miło się je czyta.
Nie
będę się rozpisywać, bo nawet nie mam po co. Dziękuje tym, którzy nadal są.
Całusy
; *
Brawa dla Harry 'ego za mowę końcową ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co myśleć, na prawdę nie wiem. Tzn. rozdział super, podoba mi się w 100%. Szkoda tylko mi Gigi i Harregi, niestety nie wiem kogo bardziej. On jest po prostu cuuudowny. Chciałabym, żeby między nimi wszystko się ułożyło, a Gigi wyzdrowiała. Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńPowodzeni xx
Rozdział mega ^_^ na pewno Gigi wyzdrowieje, ich związek przetrwa ja to wiem. Życzę dużo weny i czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńniech ona weźmie marsjanki one jej pomogą ale niech nie niszczy tego co jest między nimi łejt łejt wszystko się poprawi i będzie miodnie taki HEPI END z gromadką dzieci oczywiście po ostrym bzykanku !! :3
OdpowiedzUsuńMasz strasznie niską samoocenę! Rozdział jest po prostu cudowny. Nie wiem czy to możliwe, ale jak czytałam ten rozdział to czułam się tak jak Harry XD sloł dałn hahaha boze czekam na następny rozdzial, bo jestem strasznie ciekawa tego jak zachowa się Gigi :))
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak <3 znaczy, okej więc przyznam, że już wiem dlaczego tak polubiłam to opowiadanie, nie tylko za swoją tematykę, ani za perspektywę teraz praktycznie samego Harry'ego, ale też za to jak piszesz. Lubię, naprawdę to lubię :)
OdpowiedzUsuńBiedny Harry, nie wiem, jak on się czuje, ale to nie jest niczym prostym. Wiemy że jest on silny, ale z drugiej strony nigdy nie jest się silnym wystarczająco, kiedy przychodzi jakiś potężny trzask. Czekam co będzie dalej! :) x
Uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńcodowny<333
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na dwa blogi:)
http://harryandamy.blogspot.com/ http://boandharry.blogspot.com/
miło było by gdyby ktoś skomentował.