Harry
Rozmowa
z Gigi przebiegła naprawdę dziwnie. Zachowywała się, jakby była… Zazdrosna?
Miałem takie wrażenie, ale nie chciałem jeszcze bardziej jej denerwować. Poza
tym nie miałem pewności.
W
drugim dniu świąt postanowiłem polecieć do Los Angeles i spotkać się z nią. Od
początku planowałem jej zrobić niespodziankę, ale teraz okazało się to
koniecznością. Nie mogłem żyć w niepewności, w ogóle się do mnie nie odzywała
przez ten czas.
Uraziłem
ją propozycją spędzenia Sylwestra z jej siostrą? Z tego, co wiem są bardzo
zżyte. Ominęło mnie coś?
-Naprawdę
musisz jechać? –spytała Gemma opierając się o framugę drzwi.
Zapiąłem
walizkę i uśmiechnąłem się do niej.
-Spotkamy
się za nie długo –podszedłem do niej i przytuliłem. –Kiedy wracasz?
-Pojutrze
–odpowiedziała smutno. –Wracasz do niej? Czy między wami…?
-Tak
samo –wszedłem jej w słowo. –Albo i gorzej.
-Co
się stało? –spytała zaciekawiona i skrzyżowała dłonie na piersiach.
Gemma
to moja siostra i mimo tego, że nie widzimy się codziennie i nie spędzamy czasu
tyle, co kiedyś to nasze kontakty wcale się nie osłabiły. Jest nawet lepiej.
Często do siebie dzwonimy i wiemy na bieżąco, co się dzieje. A, że Gemm znała
Giselle tym łatwiej było mi o tym opowiadać.
Wyjaśniłem
jej w wielkim skrócie naszą rozmowę i, że sam dokładnie nie wiem, o co chodzi. Powiedziałem
o planie na Sylwestra i tych wszystkich pierdołach.
-No
co? –zdziwiłem się. –Nic złego nie zrobiłem!
-Oczywiście,
że zrobiłeś, cymbale! –krzyknęła i szturchnęła mnie w ramię. –Masz szansę
spędzić z nią Sylwestra sam na sam, a zapraszasz jej siostrę? Nie dziwię jej
się, że rzuciła słuchawką. Ona jest zazdrosna.
Parsknąłem
śmiechem.
Wiem,
że to nie jest odpowiedni moment, ale czekałem na to, aż okażę się, że Gigi
jest o mnie zazdrosna i nie stwierdzę tego, tylko ja. Naprawdę jej na mnie
zależy. Kiedy wpadłem na ten pomysł, nie myślałem o tym w ten sposób. Chciałem,
żebyśmy wszyscy razem spędzili ten czas.
Tym
bardziej chciałem przylecieć do Stanów i się z nią spotkać.
-Odwołaj
propozycję o siostrze i powiedz jej, że chciałeś z NIĄ spędzić sylwestra
–poradziła Gemma. –Boże, faceci to takie tumany, że głowa mała.
Głośno
westchnęła i powoli opuściła pokój.
*
Kiedy
przyleciałem do Los Angeles było późne południe. Byłem zmęczony i nie
zamierzałem tego dnia przychodzić do Giselle. Musiałem przemyśleć wszystko, co
chciałem jej powiedzieć i wyobrażałem sobie, jak to będzie wyglądać. Miałem
nadzieję, że chociaż wpuści mnie do środka i wysłucha. Cokolwiek.
Dlatego
następnego dnia, kiedy tylko się obudziłem, ubrałem się i postanowiłem do niej
pojechać.
Wszystko,
o czym myślałem tamtego wieczoru wyparowało z mojej głowy i panowała tam
pustka. Pójdę na żywca. Nie mam innego wyjścia.
Zaparkowałem
samochód na krawężniku przed jej wielkim domem i założyłem okulary słoneczne.
W
Londynie panowały trzaskające mrozy, a w LA było 26 stopni.
Wysiadłem
z auta i nabrałem kilka większych oddechów, po czym zapukałem do drzwi.
Czekałem
kilka minut, zanim ktoś otworzył mi drzwi. A tym kimś okazała się Giselle.
Zmarszczyła
czoło patrząc na mnie zdziwiona, co wywołało u mnie cichy chichot.
-Cześć.
Mogę wejść? –spytałem jasno.
Zdezorientowana
wpuściła mnie do środka, nadal nie odzywając się ani słowem.
Powędrowałem
za nią do kuchni, gdzie widocznie coś wcześniej robiła.
-Wiesz,
że prędzej czy później będziemy musieli o tym porozmawiać? –oparłem się o blat
i spojrzałem na nią przelotnie.
-O,
czym tu rozmawiać? –zdumiła się. –Jeszcze nie mówiłam Kendall o twoich
zamiarach, ale za to będziesz mógł to zrobić osobiście.
-Gdzie
ona jest? –rozejrzałem się.
-Wyszła
–odparła obojętnie.
-Nie
wiem, co tak bardzo cię w tym zdenerwowało. Myślałem, że będzie miło…
-Posłuchaj,
Kendall jest w porządku. Do czasu. Nie ma zamiaru obserwować, jak lepi się do
ciebie. To zepsułoby mi Sylwestra, wolałabym spędzić go z rodziną, więc wybacz
nie przystanę na twoją propozycję, ale mam nadzieję, że będziecie się dobrze
bawić –oświadczyła uroczyście.
Była
zupełnie inna. Nie uśmiechała się, nie żartowała. Była oschła i obojętna, jak
nie ona. Nie wiedziałem, jak powinienem się zachowywać. Zupełnie zbiła mnie z
tropu. Naprawdę nie sądziłem, że wyniknie z tego taki kłopot. To oczywiste, że
chciałem z nią spędzić Sylwestra bardziej, niż z Kendall i to nie było
konieczne. A skoro sama jej o tym nie powiedziała, to ja też nie musiałem.
Zadumała
się na chwilę. Zapewne zastanawiała się, co powinna powiedzieć, żeby było
błyskotliwie i jak na nią przystało.
-Na
początku myślałam, że spędzimy ten dzień razem nawet, jeśli oznaczałoby to
spotkanie z twoimi przyjaciółmi. Naprawdę mi to nie przeszkadzało, ale wiem, że
jeśli Kendall by dołączyła to czułabym się, jak piąte koło u wozu. Wolę
odpuścić –skwitowała i upiła łyk wody przez słomkę.
Byłem
lekko zdezorientowany. Zupełnie nie o to mi chodziło.
-Chciałem
i chcę spędzić ten czas z tobą. Ona wcale nie musi być z nami –oznajmiłem.
-Nie
chcę, żebyś rezygnował ze swojego pomysłu, tylko ze względu na mnie –mruknęła i
spojrzała na mnie przeciągle.
-A,
jeśli chcę? –spytałem i złapałem jej dłoń.
Brunetka
lekko się zarumieniła, co sprawiło, że zaśmiałem się cicho.
-Ty
jesteś najważniejsza –szepnąłem.
Giselle
wstała, a ja automatycznie przyciągnąłem ją do siebie.
Teraz
był ten moment. Dokładnie, idealny.
-Nie
zawahasz się, że ktoś może nam przeszkodzić? –uniosła jedną brew i przygryzła
wargę, co sprawiło, że jeszcze bardziej pragnąłem ją pocałować.
-Nie
tym razem, kochanie –uśmiechnąłem się i delikatnie złożyłem pocałunek na jej
ustach.
Jej
usta były takie, jak sobie wyobrażałem. Ciepłe i miękkie, delikatnie
zaróżowione i wrażliwe.
Giselle
położyła dłoń na mojej szyi i przyciągnęła mnie bardziej do siebie, pogłębiając
pocałunek i rozchylając lekko usta.
Ten
moment był doskonały, nie chciałem go przerywać.
Giselle
Język
Harry’ego delikatnie pieścił moje podniebienie, kiedy usłyszeliśmy znaczące
chrząknięcie za plecami.
Niechętnie
oderwałam się od jego ust i spojrzałam za plecy.
W
korytarzu stała Kendall z torbą z Topshop’u i jedną ręką położoną na biodrze, a
obok niej Kim.
Po
jej minie już dobrze wiedziałam, że będzie piekło. Od naszego powrotu kontakt
padł. Mało, co się do siebie odzywałyśmy, ale tak naprawdę nie sprawiało mi to
większej różnicy. Byłam zła na nią i na Harry’ego z wiadomych powodów. Ale potoczyło
się zupełnie inaczej, niż sądziłam, a ona przerwała ten cudowny moment. Zrobiła
to specjalnie.
-Przepraszam,
że Wam przeszkodziłyśmy –syknęła zła, na co Kim przewróciła oczami.
Rzuciła
torbę na podłogę i pobiegła na górę.
Spojrzałam
przepraszająco na Harry’ego i udałam się za nią do pokoju.
Gdybym
była w takiej sytuacji, gdzie ona umawia się z jakimś chłopakiem albo
przynajmniej się z nim całuje, to cieszyłabym się razem z nią. I jeszcze
tydzień temu myślałam, że ona zrobiłaby to samo, ale widocznie nie znałam jej.
Nie wiedziałam, jakie są jej możliwości i, że potrafi być taką egoistką.
Cały
czas podświadomość przypominała mi, że jest moja siostrą i płynie w nas ta sama
krew, ale nerwy i rozczarowanie górowało. Nie miałam zamiaru je popuścić i
planowałam zrobić tak, jak Khloe i Kim mi radziły.
-O
co ci chodzi? –spytałam wchodząc do jej pokoju.
-Mi?
O nic! –wzruszyła ramionami „obojętnie”.
-Mam
serdecznie dość odpuszczanie tobie wszystkiego, wiesz? Tym razem tego nie
zrobię, bo to jest osoba, na której naprawdę mi zależy, a ty jesteś nim
zafascynowana, bo jest sławny, a resztę masz w dupie! –krzyknęłam.
-Zamknij
się! –wrzasnęła. –Przez ostatni rok żyję w twoim cieniu, bo ty jesteś
wschodzącą gwiazdką i nie dość, że mówią o tobie w tej cholernej telewizji, to
głównym tematem rozmów w naszej rodzinie jesteś TY!
-Jak
możesz?! –wybuchłam. –Ja żyłam w twoim cieniu przez ostatnie osiemnaście
lat. Zawsze byłaś we wszystkim lepsza ode mnie i chociaż wiedziałam, że nie
powinnam się tym przejmować to i tak bolało! Zawsze byłaś ładniejsza,
mądrzejsza, szczuplejsza. Wszystko wychodziło ci lepiej! Cieszyłam się z twoich
sukcesów zawsze, ty nie możesz, chociaż raz?!
-Dosyć!
–warknęła Kim, wchodząc do pokoju. –Zamknijcie się obie. Nie umiecie na
spokojnie porozmawiać?
-Z
nią się nie da –mruknęła Kendall, leżąc na łóżku i przeglądając pisemko.
-Wiesz,
co? Pocałuj się w dupę, Ken –syknęłam i wybiegłam z pokoju.
Po
drodze weszłam do swojego pokoju i wzięłam torebkę, po czym zbiegłam na dół po
schodach.
-Możemy
stąd iść? –spytałam Harry’ego i uśmiechnęłam się blado.
Było
mi trochę wstyd, bo na pewno słyszał te wszystkie krzyki. Byłyśmy głośne.
Na
twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Wyjął z kieszeni kluczyki, po czym
wziął mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
*
Tym
sposobem wylądowaliśmy u niego w domu. W pewnym sensie byłam podekscytowana, że
spędzimy razem czas, ale również zdenerwowana.
Dom
Harry’ego było o wiele większy, niż nasz. Ładnie urządzony i przestronny.
Zaczęło
mnie zżerać sumienie i poczucie winy. Jeszcze nigdy się tak nie pokłóciłyśmy.
Zawsze to było jakieś drobnostki, jak ciuchy, czy zakupy, ale nigdy nie poszło
o coś takiego. Może, dlatego, że zawsze siedziałam cicho, jak mysz? Nie chcę
się nad sobą użalać i nie zwalam całej winy na Kendall. Owszem, moja też tu
jest. Mogłam powiedzieć jej wcześniej, że Harry znaczy dla mnie coś więcej, niż
przyjaciel. Może wszystko potoczyłoby się inaczej? Sama nie wiem. W każdym
razie, tym razem nie zamierzałam jej popuścić i udawać, że nic się nie stało. W
pewnym sensie to, co powiedziała trochę mnie dotknęło. Też mam prawo czuć się
urażona.
Westchnęłam
głośno i usiadłam na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Byłam tym zmęczona.
Poczułam,
jak ręka Harry’ego delikatnie mnie obejmuje i przyciąga do siebie.
-Musisz
o tym na chwilę zapomnieć –stwierdził. –Wylecimy stąd i się wyluzujesz.
-Dziękuje,
że mogę tu zostać, chociaż na chwilę –uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Więc,
co? Film? W jakich gustujesz? –zapytał, sięgając po laptopa leżącego na
dywanie.
-W
starych, pewnie dla ciebie byłyby okropnie nudne –zażartowałam, na co chłopak
uniósł jedną brew.
-Jesteś
tego pewna? W takim razie zaproponuj coś –podsunął i podłączył kabel do laptopa
i telewizora.
-Oglądałeś
„Śniadanie u Tiffany’ego”? –zapytałam, uśmiechając się.
To
był jeden z moich ulubionych filmów, gdzie główną rolę grała Audrey Hepburn.
Nagrany został w 1961 roku i nie sądzę, żeby go bardzo interesował. Typowy
melodramat, w którym nic się nie dzieje.
Harry
pokrzywił mi się w odpowiedzi i włączył film. Po chwili usiadł obok mnie, a ja
automatycznie przytuliłam się do niego.
Myślałam,
że ten moment, w którym mniej-więcej wszystko okaże się jasne, będzie o wiele
później. Myliłam się. Po miesiącu znajomości, siedzę w jego domu, w jego
ramionach. Nie miałam tej świadomości, jednak, że on faktycznie coś do mnie
czuje i, że jesteśmy w związku. O ile byliśmy, tego nie wiedziałam.
Cóż…
Miałam nadzieję, że wkrótce wszystko stanie się jasne i wyjaśnimy sobie,
niektóre rzeczy. Może teraz po prostu było za wcześnie, a ja nie zamierzałam
psuć tego momentu.
Holly
Golightly (Audrey) przechadzała się w długiej, czarnej sukni po chodniku,
wracając nad ranem do swojego apartamentu w Nowym Jorku.
-Czyli
polecisz ze mną do Nowego Jorku? –spytał Harry.
-Nie
wiem, czy to dobry pomysł –zamyśliłam się. –Z jednej strony bardzo bym chciała,
ale tam będą twoi znajomi. Lepiej się znacie…
-Będą
chłopcy i ich dziewczyny. Będzie Perrie –dodał zachęcająco.
Roześmiałam
się na wspomnienie pijanej blondynki na stole w klubie.
Już
dawno jej nie widziałam. Wiem, że sama miała swoje obowiązki, ale
utrzymywałyśmy kontakt telefoniczny, bo codziennie miałyśmy sobie wiele do
powiedzenia.
-W
takim razie nie mam innego wyjścia –wzruszyłam ramionami, uśmiechając się
przebiegle.
-To
prawda, nie masz –skwitował Harry i pocałował mnie w czubek głowy.
Dawno
nie miałam takiej osoby przy sobie. Kogoś, kto się o mnie troszczy i chce ze
mną być.
Ostatniego
chłopaka miałam bardzo dawno temu, a to wszystko ze względu na Kendall. Zawsze
liczyłam się z jej zdaniem, teraz już nie miałam takiej potrzeby.
Ten
wieczór może okazać się najlepszym w historii spędzając ten czas z takimi
ludźmi, jak oni, z Perrie no i w szczególności z Harry’m. Pragnęłam tego
bardziej, niż by się wydawało, ale nie afiszowałam się z tym.
-Dlaczego
właściwie tu przyleciałeś? –zapytałam, ciekawa.
Sam
nie powiedział o tym, a gdybym się nie zapytała, to nie uzyskałabym odpowiedzi.
-I
co? Już wszystko wiesz? –uniosłam jedną brew pytająco.
-Na
razie wiem tyle, ile potrzebuje –mruknął. –Wiem, że ci na mnie zależy.
Podniosłam
głowę z jego torsu i złapałam jego podbródek. Jego zielone oczy świeciły od
światła za oknem.
Przybliżyłam
głowę tylko po to, żeby za chwilę poczuć znowu jego usta.
Były
słodkie, tak jak on. To wszystko działo się naprawdę i nie było żadnym
złudzeniem. Liczyłam na to, że nie skończy się to nigdy. Albo przynajmniej w
następnych kilku tygodniach.
Elie:
Hej kochane! Ten rozdział jest definitywnie moim ulubionym.
Kendall
pokazała pazurki, jak Wam podobała się ta scena? Starałam się ja dobrze
dopracować. A całusy z Harry’m?
W
następnym rozdziale będzie Sylwester a później… Zresztą same zobaczycie.
Dziękuje
za ostatnie komentarze i chciałabym tylko przypomnieć osobom, które może
jeszcze o tym nie wiedzą, ale dodałam pierwszy rozdział drugiej części tamtego
opowiadania. Ale to nie znaczy, że ten przestanę pisać. Nie macie się czym
martwić. Będę się starała dodawać rozdziały, co tydzień na obu blogach, ale
przepraszam, że opóźnienia, które mogą się czasami pojawić.
Mam
teraz masę nauki i innych spraw. Testy, kartkówki… ;/ Szkoła -.-
W
każdym razie, czekam na wasze wrażenia, mam nadzieję, że pozytywne!
Całusy
; *