niedziela, 15 grudnia 2013

For me you are the equivalent of the ideal




We trójkę z otwartymi buziami wpatrywałyśmy się, zszokowane, w ekran laptopa.
Jakieś piętnaście minut temu, Kim wpadła do mieszkania z laptopem w ręce i od razu pokazała wywiad z One Direction w „Good Morning Britian”.
To, co Harry powiedział, było… Wow! Byłam zaskoczona tym, jak swobodnie się wypowiedział na ten temat, chociaż był trochę zakłopotany, kiedy prezenter złapał go na „niestety”. W każdym razie, ja byłam zadowolona, że wszystko zostało wyjaśnione, przez oboje z nas. Mam nadzieję, że głupie wpisy na Twitterze, ucichną.
Teraz będę mogła w spokoju odetchnąć i zacząć się pakować. W Londynie miałam zostać dwa tygodnie, czyli wrócę dwa dni przed Wigilią.
W Los Angeles nie pada śnieg, więc nie jestem przyzwyczajona do minusowych temperatur tak, więc będzie to dla mnie trudne. Poza tym będę zmuszona mieszkać w hotelu, czego nie lubię. Obce łóżko, obcy pokój i ludzie. Będę tam sama… Bez najbliższych.
Byłam bardzo rodzinna i rodzina była dla mnie na pierwszym miejscu. Zawsze.
Dbałam o to, żebyśmy wszyscy trzymali się razem, ale to nie było trudne. Każdy troszczył się o siebie nawzajem. Wskoczylibyśmy za sobą w ogień.
-I zajebiście! –zawołałam, szczerząc się.
-Myślisz, że w to uwierzą? –spytała Kim, zamykając laptopa.
-Tak sądzę –odparłam, wyjmując z szafki karton soku.
-Zawsze mogliście grać… Harry jest seksowny –westchnęła Kim.
Ciąża źle jej robi. Robi się ckliwa i romantyczna, a nie powinna!

*

Zapięłam walizkę i westchnęłam głośno. Kendall opierała się o futrynę i ze smutkiem w oczach patrzyła na mnie.
Co z tego, że nie będzie mnie dwa tygodnie? Będę za nią cholernie tęsknić!
W Londynie będę tylko z Lauren. Z całym szacunkiem, ale ona ma czterdzieści lat! Nie może iść ze mną na imprezę, wyszaleć się i zaliczyć dzikie tańce. Może nadal w gra w niej młody duch, ale bez przesady.
Mam nadzieję, że jakimś cudem poznam kogoś albo Bóg mi ześle kogoś. Cokolwiek.
-Kocham cię –podeszłam do brunetki i mocno ją przytuliłam.
-Masz dzwonić –zagroziła i uśmiechnęła się. –I pisać i w ogóle, wszystko na raz.
Zaśmiałam się pod nosem. Szczerze było mi smutno, że musiałam opuścić dom i Ken. Miałam nadzieję, że spotka mnie tam coś przyjemnego i nie będę musiała żałować swojej decyzji.
Zeszłam ze swoimi tobołami na dół. Przed domem czekał samochód Lauren. Rzuciłam, ostatni raz, okiem na dom i stojącą w progu Kendall, po czym pomachałam jej i wpakowałam się do samochodu.
Uśmiechnęłam się do Lauren i założyłam okulary przeciwsłoneczne.

*

Kiedy wylądowałyśmy na lotnisku w Londynie, było jeszcze ciemno i do tego piąta rano. Przez okno widziałam ile śniegu leży na drogach i jak mocno wieje.
Muszę zainwestować w kożuch i ciepłe buty. Pogoda była przerażająca. Londyn jest piękny, ale latem. Kiedy jest ciepło, słonecznie i w ogóle. Nie znoszę zimy!
Kiedy wyszłyśmy z terminalu powitała mnie stuosobowa grupka fanów. Zrobiło mi się cieplej na sercu, widząc twarze dziewczyn i chłopaków. To miło z ich strony, że czekali z samego rana, żeby mnie zobaczyć. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Niesamowite!
-Cześć –przybijałam z każdym po kolei piątki.
-Gigi, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? –spytała rudowłosa.
Uśmiechnęłam się do niewysokiej dziewczyny i objęłam ją ramieniem.
-Uwielbiam cię! –krzyknął jakiś chłopak z tłumu.
Czułam się osaczona, co w pewnym sensie było dokuczliwe, bo nie mogłam nawet z nimi porozmawiać, co moim zdaniem było ważniejsze. Ale z nimi nie dało się dogadać. Ilekroć próbowałam coś powiedzieć, zaczynali piszczeć i nie dali mi dojść do słowa. To trochę wkurzające.
-Gigi, musimy iść –oznajmiła Lauren, biorąc mnie za rękę i w towarzystwie ochroniarzy, wyszliśmy bocznym wyjściem.
Głupio było mi ich zostawiać, po prostu dla mnie było to nie w porządku, ale nie chciałam denerwować Lauren, która była mocno zmęczona.
Chciałam szybko znaleźć się w łóżku, nawet hotelowym.
Kiedy czarny SUV stanął przed wielkim hotelem, podszedł do nas boy hotelowy i wziął bagaże równocześnie prowadząc nas do recepcji.
Niska blondynka, wręczyła kartę mi i Lauren, po czym zaprowadziła do windy.
Na dwudziestym trzecim piętrze znajdowało się pięć pokoi, ale nasze znajdowały się obok siebie.
Obie zamierzałyśmy się porządnie wyspać, więc kiedy tylko weszłam do wielkiego pokoju, nie zachwycałam się, jaki był piękny (a był), tylko rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
Niestety nie dane było mi spać, gdyż zadzwonił mój telefon. Kris… Znaczy mama.
-Cześć, skarbie! –usłyszałam jej ciepły głos w słuchawce.
W tamtym momencie uświadomiłam sobie, jak bardzo za nią tęsknie. Niby mieszka w Malibu, a odkąd razem z Ken, przeprowadziłyśmy się do LA, rzadko się widujemy.
-Cześć, mamo –westchnęłam, przeciągając się.
-Wszystko w porządku, brzmisz jakbyś miała się rozkleić –jej ton zmienił się w zaniepokojony.
Kiedy wypowiedziała to zdanie, czułam, że jeśli się odezwę mój głos się załamie, a z oczu wypłyną łzy. Nie potrafiłam przed nią grać.
Źle się czułam z tym, że jestem sama w wielkim mieście bez rodziny i nie mam w nikim wsparcia, oprócz Lauren, która będzie zajęta spotkaniami.
-Wiedziałaś, z czym to się wiąże, prawda? Żałujesz? –spytała.
-Nie, nie żałuję –przełknęłam ślinę i otarłam łzy.
-Musisz być twarda, kochanie! Zawsze byłaś… Chyba nie dasz się jakimś Brytyjczykom? –starała się podnieść mnie na duchu.
-Nigdy! –zawołałam.
Nie lubiłam, kiedy Amerykanów porównywało się do Brytyjczyków i kiedy mówili, że są „tacy sami’’ albo „niczym się nie różnią”. To mnie cholernie wkurzało.
-Nie myślałaś o tym, że spotkać się z Khloe? –zaproponowała. –Jest w Londynie od tygodnia, razem z Masonem i Lamarem, na wycieczce.
Khloe to moja kuzynka. Córka, siostry mamy. Nasza cała rodzina mieszka w Malibu, tylko ja i Ken, się przeprowadziłyśmy, więc wiadomość, że Khlo jest w Anglii strasznie mnie zdziwiła i ucieszyła.
Chociaż jest naszą kuzynką, zawsze traktowałyśmy ją jak siostrę. Była starsza ode mnie o sześć lat, ale niby wiecznie młoda. Miała męża Lamara, wysokiego, ciemnoskórego byka. Znaczy ja go tak nazywałam. Był człowiekiem ze skóry i kości, tylko zawodowo grał w koszykówkę, więc był wysoki i umięśniony. Razem spłodzili czteroletniego Masona, która jest moim kochanym aniołkiem.
-Myślisz, że miałaby czas, żeby się ze mną spotkać? –spytałam.
-A ty miałabyś czas? –odbiła piłeczkę.

*

Kiedy wstałam, było w pół do pierwszej. Za oknami widziałam, że śnieg pada w najlepsze, a chodniki są pokryte warstwą puchu.
Nie byłam przyzwyczajona do ubierania kożucha i ciepłych butów, ale byłam zmuszona. Zima to mój wróg numer jeden.
Wygrzebałam z walizki parę dżinsów, białą koszulę i kremowy sweter.
O piątej byłam umówiona z Lauren i producentem, więc miałam czas, żeby spotkać się z Khloe. Ona również znalazła dla mnie czas. Umówiłyśmy się w jakiejś kawiarni, na ciastko i kawę.
Cieszyłam się, że ponownie ją zobaczę, nawet przed świętami.
Nałożyłam cienką warstwę pudru i delikatnie umalowałam oczy i musnęłam rzęsy tuszem.
Wróciłam do pokoju i jeszcze raz przeszukałam walizkę w poszukiwaniu kożucha i butów.
Jeszcze nigdy w życiu, nie byłam tak grubo ubrana. Buty były faktycznie ciepłe, a kurtka… Nigdy nie była mi taka potrzebna. Byłam w szoku! To, co działo się za oknem, było dla mnie abstrakcją.
Dopiłam filiżankę kawy i włożyłam ją do zlewu, po czym wzięłam torbę i wyszłam z apartamentu.
Kiedy wyszłam przed hotel, zerwał się silny wiatr i zawiał mi śniegiem po oczach.
Włożyłam na dłonie podobnego koloru, co kurtka ciepłe rękawiczki i ruszyłam do kawiarni.
Mniej-więcej wiedziałam, jak tam dojść. Znajdowała się kilka ulic dalej, po drugiej stronie.
Czułam jak było ślisko, więc ostrożnie starałam się stąpać po chodniku. Czułam, że telefon mi wibruje, więc wyjęłam go z torebki i spróbowałam odebrać, ale przez rękawiczki nie dało się.
Nagle noga mi się podwinęła i wylądowałam na ziemi. Byłam cholernie wkurzona.
-Pieprzony Londyn! –zaklęłam pod nosem.
Za plecami usłyszałam męski śmiech. Znałam ten śmiech.
-Widzę, że bardzo się cieszysz, że spadł śnieg, czyż nie? –spytał Harry, podając mi dłoń.
-Wal się! Nie znoszę zimy! –warknęłam i otrzepałam tyłek ze śniegu.
Gleba zaliczona, co jeszcze?
Zdjęłam rękawiczki, ale akurat telefon przestał dzwonić. Byłam pewna, że to Khlo, ale nie oddzwoniłam do niej. Nie chciałam przerywać tej chwili, a co dopiero ją kończyć.
-Co tu robisz? –zmarszczył brwi.
-Nie cieszysz się? –zrobiłam smutną minę.
-Cóż, racja. Mamy okazję pogadać, tym razem twarzą w twarz –zauważył i uśmiechnął się zadziornie. –Więc, co cię tu sprowadza?
-Powiedziałabym ci, gdybyś zaprosił mnie na kawę –mruknęłam, puszczając do niego oko.
-Chcesz, żeby zaprosił cię na randkę?
-Nie schlebiaj sobie, Harry –poklepałam go po ręce. –Chcę tylko, żebyś postawił mi dobrą kawę.
-Gdzie i kiedy? –spytał, rozkładając ręce.
-Zaskocz mnie –odparłam tajemniczo.
Ubrałam rękawiczki i odwróciłam się do niego plecami, po czym ruszyłam przed siebie.
-Gigi! –zawołał za mną.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie zwolniłam kroku. Serio chciałam, żeby to była niespodzianka, jeśli chciał to wiedzieć.
Przeszłam na drugą stronę ulicy i w zasięgu mojego wzroku pojawił się szyld „Douceur”.
To była ciekawa konfrontacja. Nie było świadków, natarczywych paparazzi, co mnie najbardziej cieszyło, bowiem obecność ich bardzo mnie denerwowała.
Spotkaliśmy się, jak starsi znajomi, to było fajne.
Pchnęłam duże, szklane drzwi kawiarni. Od wejścia przywitał mnie zapach wanilii i parzonej kawy.
Po chwili ujrzałam, jak brunetka macha do mnie. To była Khloe. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do stolika, strzepując śnieg z włosów.
Khloe pocałowała mnie w policzek na powitanie i usiadła na swoim miejscu, a ja naprzeciwko niej.
Zdjęłam tą piekielną kurtkę i położyłam na torbie obok siebie.
-Ale się zmieniłaś! –skomplementowała mój wygląd.
Uśmiechnęłam się do niej blado.
-Gigi, co jest nie tak? –upiła łyk kawy przez słomkę i podparła głowę na dwóch dłoniach, na stole. –Wiesz, że mnie nie okłamiesz?
Ścisnęła moją dłoń na stole.
-Nie odnajduję się tutaj –westchnęłam, odgarniając włosy. –Źle się czuję z tym, że nie ma tu nikogo z rodziny i nie mam, z kim porozmawiać. Chcę wrócić do domu i jednocześnie zostać tu i nagrać płytę.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo –zaczęła, patrząc mi w oczy. –Żeby osiągnąć sukces, trzeba wysiłku, wiele cierpliwości i odwagi. Jesteś niezwykle silną osobowością, wiesz? I nie zaprzeczaj, bo to ty występujesz na scenie przed tysiącami ludźmi. Ty rozdajesz autografy, piszesz doskonałe piosenki i komponujesz. Nikt nie daje czadu, na perkusji, tak jak ty. Nikt nie opiekuje się pianinem, tak jak ty. Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Gigi. I kochamy cię, taką, jaką jesteś.
Uśmiechnęłam się do niej, lekko podniesiona na duchu.
-A jeśli będzie naprawdę źle, wystaw środkowy palec i krzyknij „pierdolcie się” –dodała. 
Wpadłyśmy w głupawkę.
Khloe zawsze potrafiła poprawić mi humor. Poza tym, zawsze była bardzo zabawna i ona na świętach, zarzucała świetnymi żartami i rozbawiała wszystkich. To ważna cecha. Myślę, że jeśli by zabrakło poczucia humoru, Khloe rzucałaby tylko mądre rady, jak… Buddystka.
Resztę czasu spędziłyśmy, jedząc szarlotkę i pijąc mrożoną kawę.
Było świetnie! Z racji tego, że za dwa tygodnie będą święta, wspominałyśmy jak kiedyś je spędzałyśmy i co będzie tego roku. Czy Rob (młodszy brat Khloe), znowu podpali choinkę „niechcący”? A może tym razem tata rozleje gorącą zupę na stół? Warto się przekonać.
Kiedy zaczęło się robi szarawo, postanowiłyśmy się ewakuować. Było dziesięć minut po czwartej i musiałam się spiąć, żeby zdążyć na czas do studia.
-Jakby, co dzwoń –przypomniała Khlo, kiedy wyszłyśmy przed kawiarnię. –Jestem w Londynie, do następnego piątku.
Pomachałam jej na pożegnanie i udałam się w stronę studia.


*

Miałam minimalne spóźnienie, a mianowicie to półgodziny. Wierzyłam, że jeszcze na mnie czekają i się nie rozmyśli. Po prostu, źle oszacowałam czas i… Odległość. W końcu zaczęłam biec. Z przepustką w ręce, między korytarzami i pokojami biegłam i starałam się odnaleźć pokój 345.
Wpadłam do środka jak burza. Byłam zgrzana, a policzki na pewno były mocno czerwone.
-Przepraszam za spóźnienie! –zawołałam, zamykając za sobą drzwi.
Nie krzyczcie na mnie, nie chciałam!
-W porządku Gigi, nic się nie stało –uspokoiła mnie Lauren, masując skroń i kończąc palić papierosa.
-Zgaś to –upomniał ją brunet, siedzący na sofie, naprzeciwko niej.
Ona zignorowała jego słowa i tylko uśmiechnęła się do mnie i wskazała na miejsce obok siebie.
-Gigi, to Simon Cowell –przedstawiła mnie.
Mężczyzna wystawił rękę.
-Giselle Diaz –uścisnęłam ją.
Simon posłał mi promienny uśmiech.
-Przejdźmy do rzeczy –podjął. –Masz niesamowity talent, wiesz? Nie można tego zmarnować i to byłby straszny wstyd, gdybym nie dał ci szansy. Bardzo chcę, żebyś podpisała kontrakt na płytę.
-Gigi –zasugerowała się mną, Lauren.
-Bardzo bym chciała –uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
-Załatwione! –klasnął w dłonie i wyjął z teczki papiery.
Podał je najpierw Lauren, a ona pokazała mi gdzie podpisać.
-Masz studio do dyspozycji, od zaraz –oznajmił. –Możesz tu pracować i nie ukrywam, ale zależałoby mi, żeby piosenka była skończona do końca tygodnia.
Byłam trochę zaskoczona jego prośbą, ponieważ nie potrafię pracować pod presją czasu. Emocje wylewam na papier i tak tworzę piosenki, a teraz co mam stworzyć? Tęsknota za domem?
Po krótkiej pogawędce z nimi, oboje opuścili studio i zostawili mnie samą.
W kącie stał fortepian. Podeszłam do niego i przyjrzałam się klawiszom.
*

Było po północy. Strasznie zmęczona, szłam korytarzem do automatu po kawę.
Miałam blokadę. Jedna zwrotka tekstu i przez tego kilka godzin, cały czas poprawiana. Byłam na siebie zła, że nie mogę nic innego napisać i ciągnęło mnie do jakichś miłostek.
Nacisnęłam przycisk z Latte i obserwowałam, jak się parzy.
-Giselle?
Pod wpływem męskiego głosu, odwróciłam się do mężczyzny, którym okazała się Harry.
Widziałam, jak bardzo był zdziwiony moją obecnością tutaj, tak jak ja, jego. Co robił w studiu o pierwszej w nocy?
-Niespodzianka! –zawołałam.
Miałam mu o tym powiedzieć, na naszej „kawie”, ale chyba nici z tego. Zrobiło mi się smutno, bo nie będę miała pretekstu, gdzieś z nim wyjść. Bez żadnych podtekstów.
Wyjaśniłam mu całe zajście z kontraktem i prawdziwy powód mojego przyjazdu do Londynu. Chyba się ucieszył, że mnie widzi. Przynajmniej takie miałam wrażenie, kiedy zaproponował mi pomoc przy piosence.
Siedzieliśmy na krzesełku przy fortepianie i staraliśmy się ułożyć melodię, idealną do słów. Było to nie lada wyzwanie. Nie wiedziałam, czy powinno być to smutno, ale tak czułam. Melancholijnie.
-Na czym grasz? –spytał.
-Fortepian i perkusja –odpowiedziałam, zgarniając włosy na ramię. –A ty?
-Na nerwach –zażartował.
W odpowiedzi zaśmiałam się i spojrzałam na partyturę.
-I figured it out I figured it out from black and white Seconds and hours Maybe they hide to take some time –zaśpiewałam, grając melodię. Po chwili dołączył się do mnie Harry ze swoim głosem. Niby nic, ale współgrały niemal idealnie. Tak mi się wydawało.
-You And I –rozbrzmiały nasze głosy. –We don’t wanna be like them. We can make it ‘till the end. Nothing can come between, you and I
To tyle. Nie wiedziałam, co powinno być dalej. Czułam naprawdę dużą blokadę, a melodia i słowa, przypadły mi do gustu, więc miałam wielką motywacją, żeby ją dokończyć.
-To było naprawdę dobre –uśmiechnął się. –Podoba mi się.
-Dzięki –zarumieniłam się.
-Mówią na ciebie ideał? Ładna, z talentem i zabawna…
-Kiepski tekst na podryw –zbeształam go.
Oboje się zaśmialiśmy.
-Dla mnie jesteś odpowiednikiem ideału –oznajmił, patrząc na mnie. 


Elie: Jestem lekko zmartwiona. Co się stało, kochane? Co jest nie tak z tym opowiadaniem? Nudzi was? Najwyraźniej chyba tak, bo nie chcecie komentować, to mnie trochę niepokoi… Pokażcie mi, że jest was dużo.
Przepraszam, że tak długo czekałyście, ale nie miałam motywacji.
Mam nadzieję, że pod tym postem będzie o wiele więcej komentarzy, liczę na to.
Głosujcie w ankiecie!

I mam dla was niespodziankę w postacie zwiastunu! Może wam to rozświetlić, nieco fabułę.

8 komentarzy:

  1. Rajciu *.* A niech mnie coś pipnie, bo chyba będę chodziła zahipnotyzowana cały tydzień *.* Ty to wiesz jak napisać coś ze stylem i szałem *.*
    Po prostu BOSKI JEST TEN ROZDZIAŁ, WIESZ? SŁYSZYSZ MNIE?! :D
    Nienawidzę Ken, nienawidzę Ken, nienawidzę Ken, nienawidzę Ken, nienawidzę Ken, nienawidzę Ken, NO JAK JA JEJ NIENAWIDZĘ! -.- Głupia małpa -.-
    Harry i Gigi są tacy jklsdfhdfg <3 Omg, ale jestem podjarana tą dwójką, słowo honoru chyba ich zaraz wyściskam, zrobię zdjęcie i włożę do ramki, a na koniec zrobię ołtarzyk *.*
    Ta piosenka jest cudowna i jeśli mam być szczera to kocham ją całym sercem, a szczególnie refren, kiedy Harry go śpiewa, bo oddaje swoje uczucia i jestem taka zauroczona, że to aż boli ;)
    Już Ci mówiłam, że zwiastun jest bombowy także DOSTAJESZ SZEŚĆ!
    Jesteś najlepsza, Elii <3 Kocham Cię <333
    Pozdrawiam i życzę weny <333
    PS DODAJ SZYBKO NOWY BO BĘDĘ CI SPAMIĆ NA GG :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest po prostu zarąbisty,kocham <33,a zwiastun no normalnie asdfghjkl *,*
    Kocham,kocham,kocham i TO NAS NIE NUDZI !! nawet tak nie myśl to jest po porostu tak fajne że nie da się opisać słowami

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział! a zwiastun to po prostu zajebisty ! już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    do następnego skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ! Nie mogę się doczekać kolejnego. Ale tak strasznie chciałabym już mieć jasny przekaz co i jak bd i wgl. Ale błagam o jedno żeby choć nie wiem c miałoby się stać oni muszą być razem, bez żadnych śmierci itp. Idealna miłość, musisz podkoloryzować mój świat ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam niestety dziś czasu na dłuższy komentarz, ale JA czytam :) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochałam się w twoim opowiadaniu ;p Jest takie dobre ;) Naprawdę ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurna! Jesteś moją stałą czytelniczką, a ja jeszcze nie byłam na twoim blogu! Co ja mam w głowie? :o dzisiaj weszłam, przeczytałam wszystko i bardzo mi się podoba :D coś innego, naprawdę fajnego. trochę mnie denerwuje, że to rodzinka Kardashianów, których obdarzam średnią sympatią, nie powiem, że niee, ale poza tym jest super :d Harry na koniec tego rozdziału przeeeeeeeeeeeesłodki. Normalnie do zjedzenia. Ah! Na pewno będę czytać!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba dzisiaj przeczytałam tego bloga i muszę stwierdzić ze jesteś niesamowita. :)) Masz duuuuży talent i teraz tylko czekać na nowy rozdział. :*** pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń